Probiotyki — preparaty reklamowane jako osłona przed skutkami ubocznymi antybiotyków — zamiast pomóc, niektórym osobom mogą wręcz zaszkodzić. Komu?
Jak tłumaczy mikrobiolog prof. Katarzyna Dzierżanowska-Fangrat, kierowniczka Zakładu Mikrobiologii i Immunologii Klinicznej Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie, u niektórych pacjentów, zwłaszcza ciężko chorych, z zaburzeniami odporności, nowotworami, czy cewnikami centralnymi, istnieje ryzyko przemieszczenia się drobnoustrojów probiotycznych z przewodu pokarmowego do krwi. U takich osób probiotyków nie należy stosować.
Trzeba wziąć także pod uwagę koszt preparatu – dla niektórych pacjentów ma on znaczenie. Jeśli więc już koniecznie chcemy stosować preparaty probiotyczne przy antybiotykoterapii, powinniśmy kierować się zaleceniami towarzystw naukowych, które wymieniają konkretne szczepy.
prof. Katarzyna Dzierżanowska-Fangrat, kierowniczka Zakładu Mikrobiologii i Immunologii Klinicznej Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie
W najnowszych rekomendacjach Europejskiego Towarzystwa Gastroenterologii, Hepatologii i Żywienia Dzieci (ESPGHAN) wymienia się Saccharomyces boulardii lub Lactobacillus rhamnosus GG w ilości powyżej 5 miliardów CFU na dobę podawane od momentu rozpoczęcia antybiotykoterapii. Z kolei w rekomendacjach Amerykańskiego Towarzystwa Gastroenterologicznego (AGA) mowa jest o szczepie Saccharomyces bulardii, mieszaninie dwóch szczepów (Lactobacillus acidophilus CL1285 i L. casei LBC80R), mieszaninie trzech szczepów (L. acidophilus, L. delbrueckii subsp bulgaricus i Bifidobacterium bifidum) lub mieszaninie czterech szczepów (L. acidophilus, L. delbrueckii subsp bulgaricus, B. bifidum i Streptococcus salivarius subsp thermophilus).
Czytaj też: Onkologia: probiotyki łagodzą efekty uboczne chemiotrapii. U kogo?
Probiotyki to suplement diety, który nie jest lekiem
Prof. Katarzyna Dzierżanowska-Fangrat zwraca uwagę na to, że efekt wywierany przez probiotyk jest szczepozależny. Oznacza to, że jeśli probiotyk w ogóle ma jakieś działania, to zależą one nie tylko od gatunku zawartego w preparacie drobnoustroju, ale od tego, jaki konkretnie szczep został użyty i w jakiej ilości. Gdybyśmy więc chcieli wiedzieć, czy jakiś probiotyk działa, czy nie, należałoby się odnieść do badań klinicznych, w których oceniano ściśle zdefiniowane szczepy w określonych sytuacjach. Dlatego lekarze przeważnie nie zalecają stosowania preparatów probiotycznych.
Badań dotyczących probiotyków jest mnóstwo, literatura medyczna jest nimi zalana i niestety wiele z nich daje niejednoznaczne wyniki, m.in. dlatego, że oceniane i porównywane są bardzo różne drobnoustroje. Próbując się jakoś odnaleźć w tym gąszczu, badacze dokonują przeglądów systematycznych i robią metaanalizy, na podstawie których towarzystwa naukowe przygotowują rekomendacje, zaznaczając, jaka jest jakość dowodów, na których te rekomendacje się opierają.
prof. Katarzyna Dzierżanowska-Fangrat, kierowniczka Zakładu Mikrobiologii i Immunologii Klinicznej Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie
Ekspertka zwraca również uwagę, że większość preparatów probiotycznych dostępnych na rynku to suplementy diety. Zaledwie kilka z nich to leki. Ma to ogromne znaczenie, ponieważ między suplementami diety i lekami są ogromne różnice. Przede wszystkim suplement diety nie podlega rygorystycznym badaniom rejestracyjnym. Przed pierwszorazowym wprowadzeniem na rynek musi być jedynie zgłoszony do Głównego Inspektoratu Sanitarnego. Producent deklaruje, co to za preparat i co zawiera. Lek natomiast musi mieć potwierdzone dane na temat właściwości i bezpieczeństwa, czyli przed rejestracją i dopuszczeniem do obrotu musi być przebadany.
Czytaj też: Probiotyki w leczeniu biegunki u dziecka to zbędny wydatek?
Kilka lat temu przeprowadzono badanie, z którego wynikało, że probiotyki utrudniają powrót mikrobioty do stanu równowagi po antybiotykoterapii, a więc przedłużają dysbiozę. Wykazało ono, że jeśli stosujemy probiotyki, mikrobiota potrzebuje więcej czasu, nawet o kilka miesięcy dłużej, żeby wrócić do stanu sprzed antybiotykoterapii.
Probiotyki — co zamiast tabletki?
Eksperci zalecają, aby zamiast tabletek przyjmować produkty pochodzące z naturalnej fermentacji, czyli naturalnie fermentowane kefiry i jogurty oraz różnego rodzaju kiszonki. Według prof. Katarzyny Dzierżanowskiej-Fangrat zwiększa to różnorodność mikrobioty, którą zubaża antybiotyk, niszcząc bakterie znajdujące się w jego spektrum działania.
Co do zasady, żeby mieć zdrową mikrobiotę, należy prowadzić zdrowy tryb życia, na który składają się zbilansowana dieta z przewagą produktów roślinnych, aktywność fizyczna (zwłaszcza na świeżym powietrzu), odpowiednia ilość snu oraz prawidłowa regulacja emocji — stres również uszkadza naszą mikrobiotę.
prof. Katarzyna Dzierżanowska-Fangrat
Probiotyki — czym się kierować, wybierając taki prearat?
Jeśli w trakcie antybiotykoterapii decydujemy się stosować probiotyk, to niech to będzie lek, a nie suplement diety. Spośród leków wybierajmy taki, który ma potwierdzoną skuteczność w badaniach, czyli jest rekomendowany przez towarzystwa naukowe.
W Centrum Zdrowia Dziecka od 2017 roku u pacjentów hospitalizowanych nie stosuje się probiotyków w ogóle. Wycofano je z powodu wątpliwych korzyści zdrowotnych.
Mieliśmy powikłania – w ciągu kilku lat kilkanaście przypadków zakażeń krwi wywołanych przez drobnoustroje probiotyczne. To bardzo poważna konsekwencja wymagająca intensywnej antybiotykoterapii. Co gorsza, bakterie probiotyczne są bardzo oporne na antybiotyki. Nasz komitet terapeutyczny podjął więc decyzję o wycofaniu probiotyków po uprzedniej analizie ryzyka i korzyści. U nas w szpitalu ich nie stosujemy.
prof. Katarzyna Dzierżanowska-Fangrat
Źródło informacji: Serwis Zdrowie