Absurdy systemu – cz. 2

Absurdy systemu – cz. 2

W soboty i niedziele chorować w stolicy nie wolno. Przychodnie podstawowej opieki zdrowotnej są wtedy zamknięte na głucho i nie ma szans, żeby na ich drzwiach znaleźć jakąkolwiek informację na temat ośrodka, który dyżuruje w dni wolne od pracy. Pozostaje nam tylko Internet. Po wpisaniu do przeglądarki hasła “nocna i świąteczna pomoc lekarska” otwiera się strona NFZ, na której jest spis dyżurujących placówek. Niestety, trzeba mieć końskie zdrowie, żeby doczekać się tam przyjęcia do lekarza. Nie ma się co dziwić, skoro dla każdej dzielnicy Warszawy jest tylko jedna dyżurująca przychodnia. Od rana kłębi się w niej tłum pacjentów – stoją jeden przy drugim w ciasnym korytarzu, podpierając się ścian, bo nie ma na czym usiąść. A tak właściwie, to za co ja płacę co miesiąc składkę zdrowotną?

Próbowałam znaleźć w minioną sobotę lekarza, który mógłby mi pomóc. Na skórze, już kolejny raz, pojawiły mi się duże rozlane plamy. Nie dość, że potwornie swędziały, to na dodatek bolały. Ten ból stawał się momentami nie do wytrzymania.

Walczę z tymi plamami już od grudnia. Pojawiają się mniej więcej co dwa tygodnie – na łydkach i przedramionach. Na wizytę u dermatologa w ramach Narodowego Funduszu Zdrowia trzeba czekać co najmniej dwa miesiące, więc udałam się na wizytę prywatnie. Pani doktor zasugerowała, że najpewniej ugryzł mnie jakiś pajączek albo inny insekt, a że jestem alergikiem, to konsekwencją tego ugryzienia stał się stan zapalny. Przepisała maść sterydową, środek na wzmocnienie żył i zaleciła smarowanie kremem Nivea, żeby dobrze nawilżyć okolice, w których powstał stan zapalny na skórze. Koszt wizyty i wykupionych leków na receptę (wszystkie za 100-proc. odpłatnością) zamknął się kwotą ok. 250 zł.

Nie minęły dwa tygodnie, a czerwona plama na skórze znów się pojawiła, tym razem na prawym przedramieniu. Dwie noce z głowy – świąd i ból nie dały mi zasnąć. Jak na złość, musiałam wyjechać służbowo do Tarnowa, więc umawianie się z jakimkolwiek lekarzem mijało się z celem. Na wyjeździe ratowałam się środkiem na obrzęki i opuchlizny, dostępnym w aptece bez recepty. Na jakiś czas pomogło.

Krótko po powrocie z Tarnowa zapisałam się na wizytę do lekarza rodzinnego w przychodni, do której należę od co najmniej dwóch lat, ale do tej pory jeszcze w niej nie byłam. Jak się okazało, najbliższy wolny termin był dopiero za tydzień, więc pozostało mi tylko opisanie moich objawów panu doktorowi, bo pokazać już nie miałam czego. Zanim doczekałam się swojej kolejki, plamy z przedramienia zniknęły.

Z gabinetu wyszłam ze skierowaniem do poradni dermatologicznej, bo Narodowy Fundusz Zdrowia – w ramach udogodnień dla pacjentów – wprowadził w tym roku wymóg posiadania skierowania do dermatologa i okulisty. Zapytałam o najbliższy wolny termin. Zaproponowano mi koniec kwietnia. Czy nawracające, coraz bardziej swędzące i bolesne plamy, przy których bolą mnie również mięśnie i stawy, dostosują się do tego terminu? Czy zechcą zaatakować moją skórę tuż przed wizytą, żebym mogła się nimi pochwalić specjaliście?

Ile jeszcze gabinetów lekarskich muszę przejść, żeby dowiedzieć się wreszcie, co mi dolega? Ile jeszcze pieniędzy mam wyłożyć z własnej kieszeni, żeby przyspieszyć terminy kolejnych wizyt? Na co przeznaczane są moje składki, skoro nie mogę otrzymać pomocy wtedy, kiedy jej potrzebuję? Co się stało z pieniędzmi, które przez lata wpłacałam na ubezpieczenie zdrowotne, nie dostając nic w zamian? Czy na tym ma polegać zasada solidaryzmu społecznego, o którym Ministerstwo Zdrowia pisze  na swoich stronach?

 

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

You may also like

Czy prosty test genetyczny COLOTECT zastąpi kolonoskopię?

Laboratorium Novazym i Państwowy Instytut Medyczny MSWiA w Warszawie rozpoczęły badanie porównujące skuteczność testu genetycznego COLOTECT z kolonoskopią.