Za choroby i zaburzenia psychiczne u dzieci odpowiadają różnorodne czynniki. Obwinianie się za nie i szukanie błędów w swoim postępowaniu na pewno nie pomaga w leczeniu – podkreślają eksperci.
Problemy psychiczne to konsekwencja różnorodnych czynników. W dużym stopniu odpowiadają za nie geny, ale niekoniecznie przekazane przez rodziców. Dziecko może przejąć skłonności do zaburzeń na przykład od dziadków.
Kolejnym winowajcą jest temperament – każdy z nas jest inny, ma nieco odmienny poziom wrażliwości. Różnice są także widoczne, kiedy weźmiemy pod uwagę płeć – kobiety częściej niż mężczyźni uzyskują wyższe wyniki na skali neurotyczności (jest to jedna ze składowych osobowości). Osoby z wysokim wskaźnikiem mogą mieć większe tendencje do zamartwiania się, rozgrzebywania porażek, większego doświadczania lęku i smutku. Oczywiście są to dane statystyczne, a wnioski są uogólnione – warto więc podejść do nich z dystansem, aczkolwiek pokazują pewne generalne tendencje.
Nie wolno również zapominać o czynnikach zewnętrznych, na które rodzice nie mają żadnego wpływu. Jednym z nich jest pandemia. W jej czasie znacznie zwiększyła się liczba młodych ludzi, którzy mierzą się z różnymi lękami. Upośledziła ona funkcje społeczne: nawiązywanie kontaktów, budowanie relacji z rówieśnikami czy umiejętność rozwiązywania konfliktów.
Kiedy autorytetami stają się rówieśnicy
Obecnie autorytetami dla młodych ludzi przeważnie nie są rodzice, lecz rówieśnicy – osoby, które nie są jeszcze ukształtowane emocjonalnie, nie mają doświadczenia życiowego, nie mogą być więc przewodnikami wprowadzającymi dziecko w dorosłe życie. Dzieci i młodzież silnie wzorują się na swoim otoczeniu, które niestety nie zawsze jest dobrym przykładem do naśladowania.
Podobnie jest z influencerami, których tak podziwiają nastolatkowie – to często również osoby w młodym wieku. Kreują nierealne wizerunki, które zwykle nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością. Idealny wygląd i otoczenie, ciekawe życie towarzyskie, ciągłe odnoszenie sukcesów… Nic dziwnego, że młoda osoba obserwująca takie treści może popaść w kompleksy.
– Coraz mniej czasu spędzamy wspólnie jako społeczeństwo. Jesteśmy razem, ale wirtualnie. Nie są to relacje, które zaspokoją potrzebę bliskości, kontaktu cielesnego, bezpieczeństwa emocjonalnego. W sieci natykamy się też na nienawiść i hejt, co jest niebezpieczne dla młodej osoby – mówi Aleksandra Dejewska, psycholog i terapeutka zaburzeń odżywiania, która na co dzień pracuje z dziećmi i młodzieżą. – Pamiętajmy też, że wszystko, co publikujemy w Internecie, już tam pozostanie. Na to również rodzice nie mają wpływu, nie mogą przed tym uratować swoich pociech – dodaje.
Zakazy nie są dobrym rozwiązaniem
Rodzice nie mogą całkowicie kontrolować swojego dziecka, ponieważ aby mogło prawidłowo się rozwijać, potrzebuje prywatności i poczucia sprawczości. Jeśli rodzic będzie zabraniał swojemu dziecku robienia tego, co robią koledzy i koleżanki, będzie ono odstawać od reszty swojej społeczności. Ponadto zakazy tworzą pokusę, by przeciwstawić się rodzicom. W efekcie dziecko nie przestanie robić zabronionych rzeczy, a nauczy się lepiej je ukrywać.
Informacje zawarte w mediach, poradnikach, czy rozmowach rodziców często wzajemnie się wykluczają. Opracowano wiele różnych teorii i sposobów na wychowywanie dzieci, łatwo jest więc się w nich pogubić. W efekcie często dochodzi do impasu – cokolwiek rodzic nie zrobi, będzie krytykowany. Nie pomaga również przekonanie, że w momencie, kiedy u dzieci pojawia się problem, od razu, niemal automatycznie, wini się za niego właśnie opiekunów. A oni wszelkie błędy, które są przecież rzeczą ludzką, przyjmują jako klęskę wychowawczą.
– Rodzic nie wpędza intencjonalnie swojego dziecka w zaburzenia odżywiania. Owszem, są rodziny, w których jest przemoc, nadużycia czy znęcanie się psychiczne, ale choroby psychiczne pojawiają się również w tych rodzinach, w których nie ma patologii – mówi Aleksandra Dejewska. – Czasami zdarzają się przypadki, kiedy w jednej rodzinie mamy dwójkę dzieci. Jedno z nich choruje, a drugie nie. Skoro są one wychowywane w takich samych warunkach, to gdzie jest wina rodzica? – pyta.
Brak winy nie oznacza braku odpowiedzialności
Nie wolno jednak zapominać, że rodzice są odpowiedzialni za swoje dzieci. To ich zadaniem jest zapewnienie im odpowiedniej pomocy, znalezienie specjalisty, który pomoże im w uporaniu się z chorobą. Tym, co na pewno nie pomoże dziecku w procesie zdrowienia, jest obwinianie się rodzica o jego problemy. Szukanie winy – nawet tej słusznej, nikomu się nie przysłuży. Warto więc skupić się na leczeniu, a nie poszukiwaniu winnych.
– Ze swoich obserwacji wiem, że wielu rodziców odczuwa wstyd z powodu choroby dziecka i konieczności jego leczenia. Nie powinno tak być! To powód do dumy i znak, że jesteśmy dobrymi rodzicami. Oznacza to, że tak bardzo zależy nam na pociechach, że zmuszamy się do wyjścia ze swojej strefy komfortu, by pomóc dziecku – podsumowuje Aleksandra Dejewska.