Jacek Illg: Rak trzustki towarzyszy mi już od 10 lat

Jacek Illg: Rak trzustki towarzyszy mi już od 10 lat

Jacek Illg jest prawdopodobnie najdłużej żyjącym pacjentem z rakiem trzustki w Polsce. 68-letni katowiczanin przeszedł cztery poważne operacje, jest w trakcie kolejnej chemioterapii i — mimo wielu ograniczeń spowodowanych chorobą — stara się żyć normalnie.

– Na wymarzony trekking w Himalajach już się nie wybiorę, ale z podróży z żoną nie zamierzam rezygnować. Planujemy już wspólny rejs na początku przyszłego roku – mówi.

O tym, że ma raka trzustki, dowiedział się 10 lat temu. Dobrze to pamięta, bo zdecydował się wtedy na zmianę pracy, a w konsekwencji również na zmianę lekarza rodzinnego. – Do nowej przychodni miałem bliżej i po drodze. Poza tym do przeniesienia się do niej namówiła mnie żona, która od kilku lat korzystała już z usług tej placówki i była bardzo zadowolona. Poleciła mi również swoją lekarkę rodzinną – wspomina pan Jacek.

Profilaktyka, kompetencja lekarzy i wiara

Polecona pani doktor okazała się bardzo kompetentną osobą. Na początek zleciła swojemu nowemu podopiecznemu badania krwi. Po obejrzeniu wyników uznała, że potrzebna jest dalsza diagnostyka i wysłała go na USG jamy brzusznej. Lekarka wykonująca to badanie dostrzegła niewielką zmianę w obrębie trzustki. – Od tego momentu zaczęły się kolejne badania obrazowe: tomografia komputerowa, rezonans magnetyczny, pozytonowa tomografia emisyjna (PET), ultrasonografia endoskopowa z pobraniem tkanki trzustki (EBUS). To ostatnie badanie dało jednoznaczną odpowiedź na pytanie, co to za zmiana. Okazało się, że to nowotwór złośliwy – wspomina Jacek Illg.

Na decyzję o zabiegu miał bardzo mało czasu. W jej podjęciu pomogła mu rozmowa z chirurgiem, wówczas docentem, a dziś już profesorem, Sławomirem Mrowcem z Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego im. prof. Kornela Gibińskiego w Katowicach. – Zadałem mu pytanie, co by zrobił, będąc na moim miejscu. Odpowiedział, że poddałby się operacji, więc pozbyłem się wątpliwości. Przy okazji dowiedziałem się, że gdybym zgłosił się miesiąc później, to operacja prawdopodobnie nie byłaby już możliwa do przeprowadzenia – mówi pan Jacek.

W Polsce co roku na raka trzustki zapada około 3 tysięcy osób. Pierwsze objawy tej choroby zależą od lokalizacji guza, ale są na ogół niespecyficzne (np. ból brzucha, nudności, brak apetytu, utrata masy ciała, chudnięcie, czasem żółtaczka), co utrudnia wczesne postawienie diagnozy. Wysoka śmiertelność w raku trzustki wynika z faktu, że jest on wykrywany zwykle w bardzo zaawansowanym stadium, kiedy obecne są już przerzuty lub guz trzustki jest nieoperacyjny.

Jacek Illg zapewnia, że nie miał żadnych objawów. O swojej chorobie dowiedział się tylko dzięki temu, że skierowano go na profilaktyczne badania krwi. – Miałem szczęście, a ponieważ jestem człowiekiem wierzącym, to mogę jeszcze dodać, że Opatrzność nade mną czuwała – kwituje.

Po każdej operacji dochodziło do wznowy

W trakcie pierwszej operacji, w czerwcu 2013 r., usunięto mu środkowy segment trzustki, w którym umiejscowiony był guz nowotworowy. Niestety w miejscu po jego resekcji powstał ropień i potrzebna była reoperacja, w trakcie której lekarze usunęli mu kolejny fragment trzustki i śledzionę. Po tym zabiegu przez kilka miesięcy pan Jacek wymagał specjalistycznego leczenia z powodu zakażenia bardzo odporną na antybiotyki bakterią i regularnej zmiany opatrunków na niegojącym się brzuchu. Uniemożliwiło to zastosowanie zaplanowanej chemioterapii.

Przez pięć kolejnych lat choroba nie dawała o sobie znać. Pan Jacek miał nadzieję, że się już od niej uwolnił, że jest już wyleczony. Jednak pewnego dnia badania kontrolne, które wykonywał regularnie co trzy miesiące, wykryły wznowę. Zaszła konieczność kolejnej operacji i usunięcia kolejnych fragmentów trzustki. Po tym zabiegu z jego trzustki została już tylko głowa, bo trzon i ogon wycięto podczas wcześniejszych operacji. Z trudem zniósł cykl 12 zabiegów chemioterapii, ale zyskał kolejne trzy lata spokoju.

Niestety wiosną 2022 r. rak trzustki znowu zaatakował. Kolejna wznowa wykryta w badaniach kontrolnych znów doprowadziła go do gabinetu prof. Mrowca – chirurga, który – jak podkreśla – uratował mu życie, i to kilkakrotnie. Tym razem lekarz poinformował go jednak, że kolejna, czwarta już operacja jest obciążona dużym ryzykiem. Pan Jacek był gotowy się z nim zmierzyć, więc lekarz zdecydował się ten zabieg przeprowadzić. Doszło do niego w kwietniu 2022 r.

– Czy bałem się tej operacji? Nie. Jestem optymistą i zachowuję spokój w takich sytuacjach. Staram się cieszyć każdym dniem i mądrze go wykorzystać. Taką mam filozofię. Wtedy pomyślałem, że i tak żyję już dziesięć lat „na kredyt”, więc może uda mi się wyjść z opresji i tym razem – mówi Jacek Illg.

Jeśli nie chemioterapia, to może immunoterapia?

Po czwartej operacji również potrzebna była chemioterapia. Niestety trzeba było ją przerwać już po dwóch sesjach, ze względu na osłabienie, ciągłe biegunki i niebezpieczny spadek wagi (o siedem kilogramów). W poszukiwaniu innego sposobu leczenia pan Jacek trafił do Narodowego Instytutu Onkologii w Gliwicach, gdzie zakwalifikowano go do immunoterapii.

– Po roku to leczenie przestało działać, było już nieskuteczne. Przyczajona dotąd choroba przeszła w etap rozsiany – pojawiły się przerzuty w wątrobie i niektórych węzłach chłonnych. Zaproponowano mi pięciodniową radioterapię, a bezpośrednio po niej chemioterapię. Przyjeżdżam na nią co tydzień, czasami co dwa tygodnie. Z nadzieją, że będzie dobrze – mówi Jacek Illg.

Mimo że jest już emerytem, nadal jest bardzo aktywny. Pomaga żonie w prowadzeniu biznesu – zajmuje się w jej firmie kontaktami z mediami i public relations. Skończył filologię słowiańską ze specjalnością: literatura czeska. Jest tłumaczem, głównie z języka czeskiego, ale również z angielskiego. Ma też za sobą „krótką przygodę dyplomatyczną” (pracował w konsulacie w Ostrawie) i ponad 20-letnie doświadczenie na stanowisku redaktora w dwóch katowickich wydawnictwach.

– Staram się żyć normalnie. Nie zastanawiam się, co będzie. Pogodziłem się już z ograniczeniami, które powoduje u mnie choroba – osłabieniem, dopadającymi mnie czasem biegunkami, które na ogół nie wynikają z błędów żywieniowych, bo staram się ich nie popełniać. Oczywiście, dieta również jest dla mnie ograniczeniem. Z pewnych rzeczy musiałem po prostu zrezygnować, na przykład z czerwonego wina, które oboje z żoną lubimy, cebuli, czosnku, pikantnych potraw i niektórych przypraw – wylicza Jacek Illg.

Pan Jacek jest miłośnikiem gór i nie było mu łatwo pogodzić się z myślą, że niektóre górskie wyprawy pozostaną już tylko w sferze jego marzeń. Rekompensuje to sobie jednak corocznymi wyjazdami na narty i częstymi podróżami z żoną. Wierną towarzyszką tych eskapad jest Nutka (13,5-letni wyżeł niemiecki krótkowłosy), która jak nikt inny rozumie swojego pana — we wrześniu rozpoznano u niej nowotwór i tak jak pan Jacek jest w trakcie chemioterapii.

Komentarz eksperta

Prof. Krzysztof Składowski, kierownik I Kliniki Radioterapii i Chemioterapii oraz dyrektor Narodowego Instytutu Onkologii w Gliwicach:

Chorobę pana Jacka Illga znam od czasu jej powstania, ponieważ uczestniczyłem doradczo w podejmowaniu przez niego kolejnych decyzji o badaniach i sposobach leczenia. Nie znam żadnego innego pacjenta, który by żył tak długo z doświadczeniem tylu nawrotów raka trzustki. W sensie długości przeżycia jest to niewątpliwy sukces onkologiczny, ponieważ ogromna większość chorych na tego raka umiera dużo wcześniej. Przypadek Pana Jacka jest chyba przykładem doskonale ilustrującym znane w onkologii przekonanie, że „tyle życia, ile leczenia”…

Co powoduje tę straszną chorobę? Przypuszczalnie narażenie na kilka czynników, takich jak alkohol, papierosy, dieta (nadmiar cukrów i tłuszczy zwierzęcych), współistniejące choroby trzustki (cukrzyca, przewlekłe zapalenie), dwunastnicy (wrzody), dróg żółciowych (kamica). Zakłada się też tło dziedziczne, genetyczne – w 10 proc. przypadków (np. nosicielstwo mutacji genów BRCA1 i BRCA2). W związku z tym obserwujemy w ostatnich latach wzrost zachorowań na raka trzustki, również w Polsce.

Postscriptum od bohatera artykułu

“Chciałbym wyrazić ogromną wdzięczność lekarzom, których wiedza medyczna, życzliwość i właściwe podejście do pacjenta pomagały i pomagają mi zmagać się z tą chorobą. Chirurgowi prof. dr. hab. n. med. Sławomirowi Mrowcowi i gastroenterologowi dr hab. n. med. Annie Kasickiej-Jonderko ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach, onkologom – prof. dr. hab. n. med. Krzysztofowi Składowskiemu i dr Katarzynie Drosik-Rutowicz z Narodowego Instytutu Onkologii w Gliwicach oraz dr n. med. Agnieszce Boratyń-Nowickiej z Zagłębiowskiego Centrum Onkologii w Dąbrowie Górniczej. Szczególną wdzięczność winien jestem także mojej żonie Barbarze, która od początku choroby jest dla mnie nieocenionym oparciem”.

1 Comments

  1. W trakcie poszukiwania w sieci pożądanych informacji trafiłam na ten artykuł. Wielu osobom wydaje się, że posiadają rzetelną wiedzę na ten temat, ale często tak nie jest. Stąd też moje miłe zaskoczenie. Chciałbym podziękować za Twoje działania. Będę polecał to miejsce i często tu zaglądał, aby poczytać nowe posty.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

You may also like

Czy prosty test genetyczny COLOTECT zastąpi kolonoskopię?

Laboratorium Novazym i Państwowy Instytut Medyczny MSWiA w Warszawie rozpoczęły badanie porównujące skuteczność testu genetycznego COLOTECT z kolonoskopią.