Nie ucichły jeszcze echa “sprawy odwołania prof. Chazana”, a już pojawiło się kolejne potencjalne źródło podziału społeczeństwa na dobrych i złych Polaków. Nie dajmy się zwariować pseudonaukowcom, którzy podważając precyzyjne kryteria orzekania o śmierci, robią ludziom wodę z mózgu.
Nie dalej jak rok temu, podczas sympozjum “Znieczulenie i intensywna terapia chorych z obrażeniami mózgowia”, niejaki prof. Jan Talar, specjalista w dziedzinie rehabilitacji medycznej, znany wcześniej głównie z tego, że wybudzał ludzi ze śpiączki, publicznie podważył istnienie śmierci pnia mózgu. Według niego polscy lekarze zbyt szybko ją orzekają, w konsekwencji czego organy do przeszczepów pobierane są od żywych ludzi.
Podobne herezje prof. Talar głosił już kilka lat wcześniej, domagając się zaostrzenia ustawy o pobieraniu, przechowywaniu i przeszczepianiu komórek, tkanek i narządów. Już wtedy wywołał burzę w środowisku medycznym. Jego ubiegłoroczne wystąpienie na na sympozjum spotkało się ze zdecydowanym protestem zwłaszcza anestezjologów, neurologów i neurochirurgów, a więc specjalistów, którzy – opierając się na bardzo szczegółowych i obiektywnych ocenach protokołów i wyników badań – wspólnie orzekają o trwałym i nieodwracalnym ustaniu czynności mózgu u pacjenta, czyli śmierci mózgu.
Nieodpowiedzialne opinie jednego profesora trafiły na podatny grunt, o czym świadczy również historia 17-letniego chłopca, który zmarł w nocy z 14 na 15 lipca w jednym z wrocławskich szpitali. Chłopak uległ wypadkowi – samochód, którym jechał z kolegami, z całym impetem uderzył w mur, burząc go. Lekarze stwierdzili u niego śmierć pnia mózgu, jednak jego matka nie pogodziła się z ich orzeczeniem i nie pozwoliła go odłączyć od respiratora ani pobrać od niego narządów, które mogłyby uratować życie innym pacjentom. Według niej w szpitalu popełniono karygodne błędy przy wydaniu protokołu zgonu mózgu. Zapowiedziała złożenie doniesienia o popełnieniu przestępstwa do prokuratury.
Można zrozumieć wzburzenie zrozpaczonej matki, która straciła swojego nastoletniego syna. Nie można jednak tolerować zachowania jego kolegów, którzy urządzili pod szpitalem protest i zarzucili pracującym w nim lekarzom “Handel organami zamiast ratowania życia” oraz “Morderstwo w majestacie prawa”. Jeśli im i ich ślepym naśladowcom na to pozwolimy, wkrótce dojdzie do kolejnego załamania w polskiej transplantologii, którą po rządach Prawa i Sprawiedliwości z ogromnym oddaniem i poświęceniem odbudowywano w Polsce przez kilka lat.
Barbara
A ja jednak wierzę prof. Talarowi. Tym bardziej że już od lat mam takie samo zdanie.
Zbyt często w dzisiejsze nauce, nawet wielkim naukowcom, zdarza się otrzymywać wyniki badań takie, jakie chcieli uzyskać. I nie mówię tu o oszustwach, jestem daleka od takich podejrzeć. Ale jednak podświadomość działa w każdym człowieku.
Serdeczne pozdrowienia, Maju.
Mariola Marklowska-Dzierżak
Basiu, masz prawo do własnych przekonań i sądów. Jeśli natomiast chodzi o mnie, to od zawsze mocno stąpam po ziemi i jestem zdecydowana zwolenniczką opierania się na wynikach badań naukowych. Nie podważam kompetencji prof. Talara jako rehabilitanta i osoby pomagającej wyjść ludziom ze śpiączki, ale wolałabym, aby nie wchodził w kompetencje komisji stwierdzających śmierć mózgu, w skład których wchodzą specjaliści z trzech różnych dziedzin medycyny. Nie ma wśród nich rehabilitanta. Wypowiedzi prof. Talara zachęcają wielu ludzi do stawiania bardzo poważnych oskarżeń lekarzom, którzy naprawdę na to nie zasłużyli.
Barbara
Toteż w swojej wypowiedzi naprawdę staram się nikogo nie oskarżać, rozważam to raczej w kwestii pomyłki. Ale zwróć uwagę, że prof. Talar jest jednak oskarżany, chociaż jego działania wynikają z wiary w słuszność tego, co głosi
Barbara Lang
Dodam jeszcze, że jednym z najnowszych wyników badań naukowych jest stwierdzenie, że człowiek, nie umiera w jednej chwili, jak traktuje to tzw. oficjalna medycyna, ale że proces umierania trwa wiele godzin – kilka dni.
Na podstawie tych badań można nabrać pewności, że narządy są pobierane od żyjących jeszcze – a co najmniej nieumarłych jeszcze – pacjentów.
I w świetle tych badań prof. Talar ma rację.
A na marginesie: co sądzić o tym, że wielu transplantologów pobierając narządy do transplantacji aplikuje „ciału” zastrzyki znieczulające – żeby „ciało” nie reagowało odruchami bólu na akt pobierania narządów?
Są to problemy, które nie pozwalają jednak przejść obojętnie nad stwierdzeniami transplantologów, że dobrze wiedzą, kiedy człowiek umarł i kiedy mogą go ….. (przepraszam, nie chcę używać mocnych słów).
Jeszcze raz serdecznie pozdrawiam
Mariola Marklowska-Dzierżak
Transplantolodzy w ogóle nie uczestniczą w procedurze stwierdzania trwałego i nieodwracalnego ustania czynności mózgu. Nie do nich należy ocena, kiedy zmarł człowiek, który uległ wypadkowi, doznał ciężkiego urazu głowy itd. Trudno sobie wyobrazić sytuację, w której to transplantolodzy, a więc chirurdzy, a nie anestezjolodzy, neurochirurdzy i neurolodzy, mieliby najpierw decydować o ustaniu ludzkiego życia, a następnie przystępować do pobierania narządów.
Dziękuję Ci za Twój głos w dyskusji. Właśnie o to chodzi – żeby dyskutować, przedstawiać własne argumenty, a nie obrzucać niewinnych ludzi oskarżeniami o zabijanie ludzi i handel ich organami.Bardzo łatwo jest obrzucić kogoś błotem, znacznie trudniej go potem oczyścić, o ile to w ogóle jest możliwe.
Barbara
No może bez głębszego zastanowienia napisałam „transplantolodzy”, bo rzeczywiście miałam na myśli wszystkich lekarzy, którzy uczestniczą w tym procesie.