Prof. Bogdan Chazan nie będzie już dyrektorem Szpitala Specjalistycznego im. Świętej Rodziny w Warszawie. Zanim jednak odbierze trzymiesięczne wypowiedzenie, musi najpierw wrócić z zasłużonego urlopu, na który wysłało go jego własne, nieskalane sumienie.
Trochę czasu zajęło prezydent Hannie Gronkiewicz-Waltz zaznajamianie się z wynikami kontroli w szpitalu kierowanym przez – uznawanego już przez niektóre środowiska za błogosławionego – prof. Chazana. Widać pokryły się one z wynikami kontroli przeprowadzonych wcześniej przez: Rzecznika Praw Pacjenta, Narodowy Fundusz Zdrowia, Konsultanta Krajowego ds. Ginekologii i Położnictwa i Ministerstwo Zdrowia, skoro pani prezydent zdecydowała się odwołać człowieka, dla którego ważniejsze od obowiązującego prawa jest poczucie, że nie zgodził się na przerwanie ciąży, utożsamiane przez niego z zabójstwem. Losem kobiety, której odmówił skorzystania z prawa do aborcji ani losem dziecka, które przyszło na świat z ciężkimi wadami rozwojowymi i umarło w potwornych cierpieniach – zupełnie się nie przejął. A kiedy w mediach przetoczyła się burza i padały pod jego adresem konkretne zarzuty, próbował odwrócić uwagę opinii publicznej, tłumacząc, że to była ciąża z in vitro, jakby miało to jakiekolwiek znaczenie w tej sprawie.
Pan profesor, obrońca życia dzieci nienarodzonych, ma już wierne grono naśladowców. Jak tak dalej pójdzie, wkrótce okaże się, że trzeba będzie szukać ze świecą szpitala, w którym kobieta będzie mogła poddać się zabiegowi aborcji w konkretnych przypadkach. Okazuje się bowiem, że Szpital im. Świętej Rodziny w Warszawie nie jest jedynym, w którym powołują się na klauzulę sumienia lekarzy. W jego ślady poszedł już m.in. Szpital Powiatowy w Wołominie, który “ma się kierować bezwzględną zasadą ochrony życia”, bo tak na wniosek starosty postanowili niedawno radni powiatowi. Nie wiadomo, ile jest w Polsce szpitali, które opowiedziały się przeciwko aborcji po cichu, bez informowania o tym mediów, licząc, że “może się nie wyda”. Nie przeszkadza im to jednak wystawiać NFZ rachunków za leczenie pacjentów i czerpać korzyści finansowych z podpisanego na nie kontraktu. Ciekawe, czy choć przez moment osobom kierującym tymi placówkami przyszło do głowy, że obracają publicznymi pieniędzmi pochodzącymi z naszych składek i że są odpowiedzialni za nasze zdrowie?