O tym, dlaczego warto podjąć wyzwanie i wprowadzić zmiany w swoim życiu, rozmawiamy z Anną Sikorską*, autorką programu rozwojowego technikami arteterapii dla kobiet „Na Nowo” oraz założycielką pierwszego w Polsce Centrum Arteterapii „SensArte”.
Dlaczego nie lubimy zmian?
– Zmiany są nieodłączną częścią funkcjonowania człowieka. Niestety ludzie z natury ich nie lubią. Reakcje na zmianę zwykle są obronne i skutkują wzmożonym stresem, niepewnością, zaburzeniem poczucia bezpieczeństwa. Bo każda zmiana, czy to w życiu prywatnym, czy zawodowym, jest wyjściem poza bezpieczną strefę komfortu, co zwykle skutkuje dezorganizacją naszej codzienności. Jednak jeśli myślimy o zmianie, prawdopodobnie nie pasuje nam to, czego doświadczamy w aktualnej sytuacji życiowej. Powracające w myślach strach i niepewność mogą odstraszać, ale dobrą wiadomością jest to, że są to emocje tymczasowe i z czasem ustępują miejsca nowej jakości życia. Mówi się, że prawdziwe cuda dzieją się tuż po przekroczeniu progu strefy komfortu. Zatem może warto podjąć decyzję
o zmianie, lub chociaż o niej porozmawiać, zwłaszcza że weszliśmy w Nowy Roku.
Czy nowy rok jest dobrym czasem na podsumowania dotyczące naszego życia?
– Zawsze jest dobry czas na refleksję nad swoim życiem, ale by to zrobić, trzeba zwolnić, znaleźć czas i spokój. Zalecam robić to częściej niż raz w roku, zadając sobie proste pytanie: czy jestem zadowolona ze swojego życia? Jeśli nie potrafię jednoznacznie i szybko odpowiedzieć, to warto się temu przyjrzeć bliżej i zastanowić się np. czy moja praca daje mi satysfakcję, czy partner mnie wspiera, czy kontakt z koleżanką z pracy buduje moje siły, a może przeciwnie – wysysa moją energię? A może jestem przemęczona, zniechęcona do czegoś, a kolejny dzień jest tylko po to, by znów z kimś walczyć lub czegoś unikać?
Pracując z klientkami w procesie zmiany, często daję im ćwiczenie arteterapeutyczne, w którym proszę o narysowanie swojej drogi. Służy mi do tego gotowa kolorowanka, którą przygotowałam w tym celu. Klientki zarysowują obszary własnej osoby, drogi i celu, do którego zmierzają, dorysowując własne, ważne dla nich symbole i elementy. Okazuje się przy omówieniu pracy, że często celem wcale nie jest to, co pierwotnie zakładały lub wcale nie czują się tak bardzo komfortowo tu i teraz. Często bywa też tak, że dróg wyboru jest bardzo wiele i zastanawiamy się wspólnie, którą wybrać. Kolory i dobór treści na rysunku wiele mówią i sięgają do podświadomych treści, otwierając je przed samymi autorkami. To dobry początek, by rozpoznać własne potrzeby i pomyśleć, w jakim kierunku chcemy dokonać zmiany oraz co tak naprawdę skrywamy w sobie.
Jak postawić pierwszy krok w kierunku zmiany?
– Po pierwsze, warto uświadomić sobie to, co tak naprawdę nas uwiera. Dlaczego chcemy zmiany? Sama świadomość tego jednak często nie wystarcza. Pracuję z kobietami, które potrafią precyzyjnie określić, co im nie pasuje w codziennym życiu, a jednak słowo “zmiana” w ogóle nie przychodzi im do głowy. Opowiadają o trudnych relacjach, kłótniach albo przemęczeniu i sytuacjach stresowych w pracy. Chcą coś zmienić, ale zupełnie nie wiedzą, jak tę zmianę zrealizować i czy zmiana jest w ogóle możliwa. Tutaj przychodzi z pomocą wspólna rozmowa oraz określenie celów i kroków ku zmianie. Często też sięgamy do przeszłości, ponieważ tam najczęściej kryją się chochliki szepczące do ucha: „nie dasz rady”, „nie uda ci się”, „jak możesz tak myśleć”, „twoje miejsce jest gdzie indziej”… Zwykle te chochliki mają konkretne twarze, kształty, kolory. Rysujemy je. Uporanie się z przeszłością, a nawet sama świadomość wpływu zasłyszanych słów od innych osób, jest już lecząca i odblokowująca energię, dającą siłę do zmiany.
Potrafimy tkwić w niemocy bardzo długo, nawet latami. Co powiedziałaby pani kobietom, które utknęły w impasie?
– Powiedziałabym, że nie są same, a utknięcie w impasie może być trampoliną do zmiany. Jak pokazuje badanie CBOS z 2021 roku, prawie połowa Polaków nie jest zadowolona ze swojego życia, czy to z przebiegu pracy zawodowej, czy możliwości realizacji planów na przyszłość. Jest nas – potrzebujących zmian – sporo. Każdego dnia ktoś myśli o zmianie, tyle że w różnych obszarach życia. Dla jednej osoby będzie to zmiana pracy lub wyjście z toksycznego związku, dla kogoś innego naprawa relacji z synem, przeprowadzka do innego miasta, wejście na zdrową ścieżkę życia (rzucenie palenia, redukcja otyłości, przywrócenie sprawności przez sport). W wielu przypadkach potężną pozytywną zmianę wygeneruje jedynie, a może aż, np. umiejętne postawienie granic.
Osobom stojącym u progu zmiany powiedziałabym także, że odczuwany przez nich wewnętrzny lęk jest rzeczą naturalną. Mało tego, ten lęk będzie skutecznie powstrzymywał je przed zmianą. Mówię tu o obawach przed tym, co pomyślą inni, jak zareagują i czy zaakceptują tę zmianę. Bo pamiętajmy, że w wielu przypadkach zmiana może znacząco wpłynąć na życie innych. Może także otworzyć nas samych na nowe, zupełnie nieznane dotąd obszary życia, a wiadomo, człowiek z natury boi się tego, czego nie zna.
Zmiana jest procesem zarówno na poziomie uświadomienia sobie jej potrzeby, jak i jej realizacji. Nawet jeśli wiemy już, co chcemy zmienić, to na kolejnym etapie stajemy się mistrzyniami w autosabotażu, w wyniku którego nasze myśli i przekonania skutecznie uruchamiają system obronny przed zmianą.
No właśnie, myślimy o zmianie, a nic nie robimy. Dlaczego?
– Oprócz lęku, zmianę blokuje codzienny pęd, nieraz złudna wygoda i brak motywacji do niej, mimo odczuwania dyskomfortu. Aby jednak zmiana mogła zaistnieć, musimy na chwilę zwolnić, by ją przemyśleć. Gdy funkcjonujemy w permanentnym pędzie, możemy w nieskończoność odkładać decyzję o zmianie na później i wtedy skazujemy się na…
…życie w stylu „jakoś to będzie”?
Niestety tak. Możemy tak trwać latami, nie dając sobie szansy na pełne spełnione życie. W zamian mamy na głowie cały świat: pracę do wykonania, partnera i jego oczekiwania, oczekiwania dzieci, matki lub samej siebie prowadzącej biznes, zakupy, kłopoty z szefem lub współpracownikami, kłótnie z bliskimi, bo coraz większe wymagania i coraz trudniejszą do opanowania złość i frustrację. Doskwiera nam brak czasu dla siebie i na swoje potrzeby, tymczasem z braku czasu odraczamy rozwiązywanie problemów „do jutra”. Tyle, że „jutro” nie nadchodzi nigdy. Przyzwyczajamy się do modelu życia, w którym nie ma miejsca na nas same, i jakoś funkcjonujemy. Ale czy chcemy żyć cały czas w sferze „jakoś to będzie” i „jutro to zrobię”?
Co się dzieje za drzwiami gabinetu arteterapeuty?
– Weryfikujemy doświadczenia z domu rodzinnego i różnych etapów życia, które ukształtowały nasze przekonania, a które poza naszą świadomością zaprogramowały nasze działania, decyzje, wybory, sposoby funkcjonowania. To wszystko, za drzwiami gabinetu, bierzemy na warsztat, ustalamy cele, dążymy do zmiany.
Wspieram kobiety w procesie wychodzenia ze stanu przeciążenia i zapętlenia w nadmiarze odpowiedzialności i powinności, spinającym na co dzień różne role. Z własnego doświadczenia wiem bardzo dobrze, co to znaczy. Sztuka
w tym wszystkim jest skutecznym narzędziem do zaobserwowania swoich myśli i emocji na konkretnym przykładzie. Jest lustrem, w którym może przejrzeć się każdy z nas.
Jak arteterapia pomaga w procesie zmiany?
– Z pomocą narzędzi arteterapii kształtujemy odwagę do jej wprowadzenia. Budujemy gotowość do podjęcia pierwszego kroku ku zmianie. Terapia sztuką, czyli arteterapia, jest subtelna i nieinwazyjna, a jednak znacząco i bardzo konkretnie umożliwia poprawę jakości życia. Pomagają tu techniki kreatywne: rysunku, malowania, rzeźby, czy kolażu, a także ruchu, muzyki i tańca. Oczywiście nie robimy tego wszystkiego na jednej sesji, a wybieramy techniki odpowiadające danej osobie i z terapeutycznego punktu widzenia będące dla niej korzystne. Rysunek jest metaforą do rozmowy i możliwością wizualnego przyjrzenia się sobie. Ponadto odbudowujemy siły psychiczne, których tak bardzo nam potrzeba, zwłaszcza dziś w dobie pandemii. W całym tym procesie też niezwykle ważna jest relacja między klientem a terapeutą. Relacja, a więc poczucie bezpieczeństwa, zrozumienia, wysłuchanie i akceptacja.
Uwielbiam te momenty, kiedy widzę w oczach klientki pojawiające się iskierki radości, kiedy coś odkrywa w namalowanym przez siebie obrazie i zaczyna dostrzegać powiązania tego, co na płótnie, z tym, co przeżywa w życiu. Zaczyna widzieć perspektywę na zmianę. Często uśmiechamy się na sesjach. Ale są też trudne momenty, przez które wspólnie przechodzimy. Ja jestem towarzyszem, a tworzenie sztuki jest u osoby poddanej terapii językiem duszy i serca. Czysta kartka, jaką otrzymuje na początku zajęć terapeutycznych, jest dla niej przestrzenią do wyrażenia siebie.
Tworzę, czyli odkrywam siebie?
– Tak. Tworzymy i odzwierciedlamy (czasem świadomie, a czasem nie) siebie i naszą sytuację życiową. Omawiamy to, co tworzymy i to, co czujemy. Nie trzeba mieć zdolności artystycznych, ponieważ tworzenie jest tylko metaforą. Ale odczucia i emocje są prawdziwe, bo tworząc, realnie je czujemy. A to, co czujemy tworząc, przenosimy na grunt realnego życia. Patrząc z tej perspektywy na nasze myśli, emocje, zachowania i marzenia zawarte w obrazie, łatwiej jest swoje przeżycia ubrać w konkretne słowa. To skraca cały proces wglądu, zrozumienia i akceptacji. Daje przestrzeń na refleksję, której szczególnie potrzebujemy w dzisiejszym świecie.
Porozmawiajmy o życiu poza strefą komfortu.
– Jeśli przeanalizujemy to, co jest dla nas niekomfortowe i co nas powstrzymuje, pozostaje już tylko decyzja o zmianie, która może w końcu pozwolić doświadczyć innej jakości życia, dać poczucie spełnienia, radości, spokoju i harmonii. W procesie zmiany dzieją się niezwykłe rzeczy w życiu osób, które ją zainicjowały. Codziennie obserwuję to w swoim gabinecie, ale też podczas pracy on-line. Widzę, w jaki sposób moje klientki zmieniają swoje podejście do samych siebie, do innych i do otaczającego je świata. Naprawiają się relacje, zmieniają się perspektywy, poprawia się zadowolenie z jakości życia. Kobiety nabierają blasku i siły. Zmieniają się też ich rysunki. To widać namacalnie i one same też to mogą zobaczyć. To jest niezwykła wartość.
Jakie ćwiczenie arteterapeutyczne poleca pani na nowy rok?
– Stwórzmy obraz, który stanie się miejscem przelania wszystkich naszych trudów, traum, smutków i lęków. Przeżyjmy tzw. katharsis, czyli oczyszczenie, zrzucenie trudnych emocji na kark płótna, które przyjmie wszystko. Następnie namalujmy drugi obraz o życiu, jakiego pragniemy. Jakie będzie mieć kolory, jakie emocje będą towarzyszyć nam przy jego tworzeniu? Potem porównajmy te prace. Który obraz wybierzemy? Warto dać sobie szansę na zmianę. Nowy Rok może być na to dobrym momentem.
*Anna Sikorska – arteterapeutka z wieloletnim doświadczeniem, psychoterapeutka w trakcie szkolenia systemowo-psychodynamicznego, pasjonatka pomocy ludziom poprzez działania twórcze i bliską rozmowę. Żona i mama trójki dzieci. Niegdyś zawodowa skrzypaczka, dzisiaj bardziej skrzypaczka z pasji, malarka, miłośniczka muzyki flamenco, tańca i wędrówek po lesie. Założycielka pierwszego w Polsce Centrum Arteterapii „SensArte”, autorka programu rozwojowego „Na Nowo” dla kobiet i cyklu szkoleń dla specjalistów „Akademia Arteterapii”.