Odroczenie diagnostyki i rozpoczęcia radykalnego leczenia onkologicznego nie tylko pogarsza skuteczność leczenia, ale znacznie zwiększa ryzyko śmierci – wynika z badania opublikowanego na łamach “British Medical Journal”.
Problem opóźnionej diagnostyki i leczenia onkologicznego stał się szczególnie istotny w związku z pandemią COVID-19. Wielu pacjentów, w obawie przed zakażeniem wirusem SARS-CoV-2, szczególnie tuż po wybuchu epidemii nie zgłaszało się na badania diagnostyczne w momencie pojawienia się pierwszych niepokojących objawów. W efekcie choroba rozpoznawana jest często w stadium zaawansowanym, kiedy radykalne leczenie jest mniej skuteczne albo wręcz niemożliwe. Zdarzało się również, że z powodu zwiększonej liczby zachorowań na COVID-19 wśród personelu medycznego oraz konieczności zamykania niektórych oddziałów i pracowni, same ośrodki onkologiczne przesuwały terminy badań, zwłaszcza obrazowych.
W metaanalizie opublikowanej w czasopiśmie BMJ, obejmującej 34 badania opublikowane od stycznia do kwietnia tego roku, oceniono wpływ opóźnienia rozpoczęcia leczenie onkologicznego na umieralność. Uwzględnione badania obejmowały chorych, którzy otrzymali radykalne leczenie z powodu raka pęcherza moczowego, piersi, płuca, jelita grubego, szyjki macicy i nowotworów regionu głowy i szyi.
Oszacowano, że dla leczenia chirurgicznego każde 4 tygodnie opóźnienia wykonania operacji zwiększa umieralność, w zależności od rodzaju nowotworu, o 6-8 proc. Dla przedoperacyjnej lub uzupełniającej chemioterapii wartości te znajdowały się w przedziale od 1 do 28 proc., a dla radioterapii 9 proc. dla nowotworów głowy i szyi, 10 proc. dla uzupełniającej radioterapii po oszczędzającym leczeniu raka piersi i 23 proc. dla raków szyjki macicy.
Wyniki metaanalizy pokazują skalę problemu związanego ze zbyt długo trwającą diagnostyką onkologiczną.
Źródło: www.bmj.com, Polska Liga Walki z Rakiem