Nadwrażliwość słuchowa, czyli kiedy zwykły dźwięk może stać się torturą

Nadwrażliwość słuchowa, czyli kiedy zwykły dźwięk może stać się torturą

Fot. Pixabay.com

Nadwrażliwość słuchowa to zaburzenie, polegające na tym, że osobie, która na nie cierpi, nawet ciche dźwięki mogą sprawiać ból i nie pozwalają normalnie żyć. Jak sobie z tym radzić?

Osoby cierpiące na nadwrażliwość słuchową mogą reagować na niektóre odgłosy silnymi emocjami: gniewem, obrzydzeniem, chęcią ucieczki.

– Miałem raka, teraz mam nadwrażliwość słuchową. Nadwrażliwość jest gorsza. Wydaje mi się, jakby moje uszy były wypełnione gorącą lawą i kapiącym, gorącym kwasem — opowiada Dave, pacjent w średnim wieku, którego historia została opisana przez organizację Hyperacusis Research, organizację non-profit zajmującą się prowadzeniem badań nad nowoczesnym leczeniem nadwrażliwości na dźwięki.

– Jestem niewolnikiem dźwięku — mówi z kolei 18-letnia Jemma, która cierpi na tę samą przypadłość co Dave.

– Chroń swoje uszy, bo kiedy zostaną zniszczone, nie ma odwrotu — przestrzega dotknięty nadwrażliwością słuchową Wolfgang Reip, belgijski kierowca wyścigowy.

Czytaj też: Zaburzenia słuchu po COVID-19. Które z nich są najgroźniejsze?

Nadwrażliwość słuchowa — jakie są jej objawy

Osoby te łączy jedno — dotknięte zostały rzadką przypadłością, którą jest nadwrażliwość słuchowa (ang. hyperacusis). Poważne kłopoty sprawiają im nawet zwykłe, codzienne odgłosy. Odczucia mogą być różne, na przykład już dźwięki o umiarkowanym natężeniu mogą wydawać się bardzo głośne. Mogą też powodować rozdrażnienie, a nawet lęk. U niektórych osób z nadwrażliwością słuchową może pojawiać się ból.

Zdrowa osoba doświadcza zwykle bólu przy dźwięku osiągającym 120 decybeli, a u osoby z nadwrażliwością próg ten jest nieporównanie niższy. Symptomy zaburzenia może spowodować np. zwyczajne brzęczenie monet, odgłos silnika samochodu, czy nawet żucie jedzenia.

Choroba może dotknąć jedno ucho lub oboje, może pojawić się szybko lub rozwijać się powoli. Przyczyny również mogą mieć różną naturę. Schorzenie może powstać np. w wyniku ekspozycji na zbyt głośny dźwięk, z powodu działania niektórych leków, a także towarzyszyć niektórym chorobom, np. autyzmowi, zespołowi Williamsa, porażeniu Bella, boreliozie, czy migrenom.

Nadwrażliwość słuchowa — jak można pomóc?

Nadwrażliwości słuchowej nie można wyleczyć. Nie ma obecnie żadnych potwierdzonych naukowo sposobów, które pozwalałyby ją definitywnie wyeliminować. Istnieją jednak metody pomocy chorym. Jedną ze stosowanych jest terapia dźwiękowa. Z pomocą przypominających aparaty słuchowe urządzeń podaje się choremu specjalnie zaprojektowane, ciche dźwięki. Z czasem zwiększa się ich natężenie i czas oddziaływania do kilku godzin dziennie. Taka terapia pomaga zwiększyć tolerancję na słuchowe bodźce.

Czytaj też: Co piąte dziecko ma zaburzenia słuchu, ale rodzice o tym nie wiedzą

Stosuje się też urządzenia, które odcinają część fal dźwiękowych, chroniąc słuch chorego. Dzięki nim pacjent uczy się lepiej radzić sobie z chorobą. Wynalazki te są coraz doskonalsze. Zespół z University of South Florida prowadzi np. zaawansowane prace nad urządzeniem, które ma pomagać chorym na dwa sposoby: umieszczany w uchu przyrząd po pierwsze tłumi niepożądane, szkodliwe dźwięki, a po drugie wytwarza trenujący słuch, łagodny szum. Wynalazek wyróżnia się od innych urządzeń tym, że sterowany jest wyjątkowo złożonym oprogramowaniem, które dopasowuje się do pacjenta. Naukowcy twierdzą, że może pozwolić na stopniowe przechodzenie z trybu głównie chroniącego przed dźwiękami do trybu trenującego słuch, aż do uzyskania zadowalającej tolerancji na dźwięki.

Aby pomóc chorym, stosuje się też interwencję psychologiczną, głównie w postaci terapii poznawczo-behawioralnej. W podsumowaniu metaanalizy dostępnych na ten temat badań naukowcy z London Tinnitus and Hyperacusis Therapy Specialist Clinic stwierdzają: „Studia przypadków oraz ograniczona liczba randomizowanych, kontrolowanych badań sugerują, że terapia poznawczo-behawioralna może być skuteczna w zmniejszaniu napięcia związanego z nadwrażliwością na dźwięk i mizofonią”.

W niektórych przypadkach ulgę może też przynieść specjalny, małoinwazyjny zabieg chirurgiczny w obrębie okienka owalnego i okienka okrągłego ucha środkowego, które łączą ucho środkowe z wewnętrznym. W badaniu zrealizowanym przez Ear Research Foundation w latach 2014-2019 takiej procedurze zostało poddanych 40 osób, w tym 20 osób nową, ulepszoną techniką. W grupie leczonej starszą metodą poprawę odczuło 60 proc. ochotników, a spośród leczonych nowym sposobem aż 80 proc.

– Uzyskana dzięki zabiegowi poprawa w zakresie objawów nadwrażliwości słuchowej była znacząca i stabilna, co pokazuje dwuletnia obserwacja. W grupie leczonej nową metodą znacznemu polepszeniu uległ też stan psychiczny pacjentów, w zakresie lęku i depresji — przekonują autorzy badania.

Nadwrażliwość słuchowa może przybrać formę nienawiści do dźwięków

Wspomniani wcześniej badacze sprawdzający skuteczność terapii poznawczo-behawioralnej wymienili zaburzenie zwane mizofonią. To szczególny i mało znany rodzaj nadwrażliwości, który po raz pierwszy opisano w 2001 roku. Nazwę można przetłumaczyć jako „nienawiść do dźwięku”. Wybrane odgłosy powodują bowiem fizjologiczne pobudzenie i silną, negatywną reakcję emocjonalną — zwykle gniew, obrzydzenie, ogólny dyskomfort. Pojawiać się może chęć ucieczki, czy silna potrzeba unikania danego dźwięku. Wszystko to znacząco obniża komfort życia. Przy tym na każdego mogą działać inne dźwiękowe wyzwalacze.

Eksperci podają takie przykłady, jak głośny oddech, dźwięk jedzenia, siorbanie, stukanie, klikanie. Często są to powszechnie powtarzające się dźwięki, których trudno jest uniknąć. Ich natężenie nie ma przy tym zwykle znaczenia. Ludzie z tą przypadłością nierzadko czują się zawstydzeni i nie mówią o swoich kłopotach lekarzowi. Mało tego, nierzadko zdarza się, że lekarze także tego zaburzenia nie znają. Nic dziwnego, nie ma wielu opracowań na temat jego częstości. Dostępne statystyki mówią jednak o wysokich liczbach — nawet od 5 do 20 proc. w niektórych populacjach.

Według opublikowanego w marcu 2023 roku badania np. w Wielkiej Brytanii jakąś postać mizofonii może mieć nawet 18 proc. mieszkańców tego kraju. Wynik taki uzyskano po przeprowadzeniu ankiet wśród ponad 750 ochotników w wieku średnio 46 lat. 18 proc. uczestników w obliczu pewnych dźwięków czuło irytację, a także odnosili wrażenie „jakby byli uwięzieni w pułapce”, a towarzyszyła temu bezsilność. Zwykle też winili siebie za takie reakcje. Wielu nie wiedziało, co im dolega.

– Ważne jest, że według naszego badania w Wielkiej Brytanii 1 na 5 osób doświadcza silnych mizofonicznych reakcji. Jednak tylko niewielka część tych osób zna to pojęcie. Oznacza to, że większość ludzi z mizofonią nie wie nawet, jak nazwać to, czego doświadczają. Nasz zespół usilnie pracuje nad tym, aby podnieść świadomość ludzi na temat tego zaburzenia oraz dostarczyć lekarzom potrzebnych im narzędzi — mówi Silia Vitoratou z King’s College London, autorka badania.

Niestety, podobnie jak w przypadku nadwrażliwości na dźwięki, w mizofonii również nie ma naukowo potwierdzonej metody, która pozwoliłaby wyleczyć tę przypadłość. Można jednak cierpiącym pomóc.

Naukowcy z hiszpańskiego L’Alfatier-Centro Médico Psicológico w opublikowanej w ubiegłym roku analizie dostępnych badań poświęconych mizofonii informują: – Jeśli chodzi o prace nad terapiami mizofonii, choć nie ma obecnie potwierdzonych naukowo metod leczenia, nie można zaprzeczyć, że także na tym polu nastąpił znaczący postęp. Badane i proponowane są różne interwencje — od terapii dźwiękowych, przez farmakologiczne, po psychologiczne techniki poznawczo-behawioralne.

Na pewno warto korzystać z metod, które są dostępne. Dobrze też znać problem i jeśli jego symptomy zauważy się u siebie, nie zwlekać i udać się do lekarza. Nawet jeśli przypadłość wydaje się nietypowa czy zawstydzająca.

Źródło informacji: Serwis Zdrowie

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

You may also like

Gdzie kończy się pielęgnacja, a zaczyna uzależnienie od perfekcji?

Dbanie o siebie to naturalny element codziennego życia. Zdrowa pielęgnacja pomaga nam czuć się dobrze w swoim ciele, budować pewność siebie i promować dobrostan psychiczny. Jednak gdzie przebiega granica między zdrową troską o siebie a obsesyjnym dążeniem do perfekcji? Jak rozpoznać, kiedy pielęgnacja staje się kompulsywnym nawykiem, który nie daje nam satysfakcji, lecz wprowadza dodatkowy stres?