Z badań Center for Public Health w Liverpool John Moores University wynika, że około 50% chorych na raka stosuje jakieś zioła i suplementy diety, o czym nie informują lekarzy onkologów. Tymczasem poza nielicznymi wyjątkami zdecydowana większość z nich albo w ogóle nie działa, albo mogą wchodzić w niebezpieczne interakcje z lekami, które przepisał lekarz.
Brytyjscy naukowcy przeanalizowali dane z wielu badań naukowych, którym poddano różne substancje i preparaty stosowane przez chorych na nowotwory. Okazało się, że część z nich, np. czosnek, cebula i por, żeńszeń, pluskwica, owoc granata, spirulina, zielona herbata czy witamina D mają potwierdzone działanie prewencyjne. Nie zapobiegają chorobie nowotworowej multiwitaminy i minerały ani kwasy omega-3, a np. beta-karoten czy witamina E wręcz zwiększają ryzyko zachorowania na nowotwory.
Jakiś czas temu głośno było w mediach na temat rzekomego korzystnego działania leczniczego witaminy B17 – amigdaliny. Tymczasem, jak twierdzi dr Paweł Posadzki z Center of Public Health w Liverpoolu, nie ma żadnych dowodów na jej skuteczność terapeutyczną. Nie potwierdzono również skuteczności cieszącej się ogromną popularnością wśród chorych chrząstki rekina. Natomiast w opiece paliatywnej warte wykorzystania są: kurkuma (w oparzeniach skórnych po radioterapii), chińskie zioła, pluskwica błoniasta i vilcacora – tzw. koci pazur.
Wiele substancji wymaga jeszcze dodatkowych badań, ponieważ brak jest jednoznacznych dowodów na ich skuteczność. Do tej grupy należą m.in. fitoestrogeny.