Minister po drugiej stronie barykady

Minister po drugiej stronie barykady

Nie podoba mi się, w jaki sposób minister zdrowia Konstanty Radziwiłł mówił o strajkujących pielęgniarkach z Centrum Zdrowia Dziecka. Sam chyba nie wierzy w to, że podjęły strajk tylko “dla kasy”. Przy okazji to ciekawe, jak szybko można zmienić stanowisko w sprawie ich protestu. Przecież jeszcze niedawno, kiedy Radziwiłł nie był jeszcze ani posłem, ani ministrem, stał po ich stronie. Jak widać, punkt widzenia zdecydowanie zależy od punktu siedzenia.

Pan minister początkowo w ogóle nie był zainteresowany rozmową z pielęgniarkami z CZD. W sumie to mnie to nie dziwi, biorąc pod uwagę znaną mi niechęć wielu lekarzy do pielęgniarek. Oni tacy wykształceni, tacy humaniści, a pielęgniarki? No cóż, siostry po prostu… Powinny służyć chorym, a nie domagać się pieniędzy i likwidacji braków kadrowych. Niech harują ponad siłę za grosze. W końcu lekarze wywalczyli sobie już wcześniej podwyżki. One też mogły walczyć.

Na miejscu pana ministra nie byłabym taka spokojna. W końcu strajk w Centrum Zdrowia Dziecka został po 16 dniach tylko zawieszony, a nie odwołany. Nie chce mi się wierzyć, żeby do końca roku zaszły jakieś znaczące zmiany w systemie ochrony zdrowia. I sceptycznie podchodzę do obietnicy danej pielęgniarkom z CZD. Niewykluczone, że z końcem roku znów upomną się o swoje.

Każdy, kto zasiada w fotelu ministra na Miodowej, zapowiada na początku urzędowania, że poprawi los pacjentów. Mówi to głośno i z przekonaniem, choć sam chyba w to nie wierzy. No bo jak bez dodatkowych pieniędzy skrócić kolejki do lekarzy i zapewnić chorym ludziom dostęp do leczenia w szpitalu zgodnie z obowiązującymi na świecie standardami, a nie za trzy lub pięć lat (są przypadki, że i za kilkanaście)? 

Chciałabym wreszcie dożyć chwili, kiedy rządzący przestaną pleść głupstwa o tym, jak to wszystko nam się należy w ramach składki ubezpieczeniowej. Koszyk gwarantowanych świadczeń to jedna wielka ściema. I co z tego, że odprowadzam co miesiąc pieniądze do ZUS, a ten przekazuje je do NFZ, skoro nawet na pilną, kontrolną wizytę do dermatologa musiałabym czekać czekać w ramach NFZ siedem miesięcy, a ginekolog może mnie przyjąć dopiero w przyszłym roku?

A skoro mam płacić z własnej kieszeni, to nie jest mi do niczego potrzebny NFZ. Zasada solidaryzmu społecznego? Rozumiem i akceptuję, ale mnie też się chyba coś należy. “Klient nasz pan” – powtarzają handlowcy. A ubezpieczony pacjent kim jest dla urzędników NFZ i resortu zdrowia?

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

You may also like

Kobiety w IT. Jakie znaczenie ma płeć w miejscu pracy?

"To nie jest zawód dla kobiet", "Może zajmij się czymś łatwiejszym, to zbyt trudne dla ciebie", "Masz za małą wiedzę i umiejętności", "Nie dasz rady, nie nadajesz się". Takie zdania słyszą na początku swojej kariery kobiety w IT. Jakie znaczenie ma płeć w tej branży?