30 marca obchodzimy Światowy Dzień Walki ze Szpiczakiem. “Szpiczak jest jak maraton. Dostęp do pełnego wachlarza terapii o różnym mechanizmie działania pozwoli nam na udział w tym maratonie” – mówią pacjenci.
Łukasz Rokicki, prezes Fundacji Carita im. Wiesławy Adamiec, jest jednym z kilkunastu tysięcy chorych na szpiczaka w Polsce. Jego udział w “maratonie” zaczął się w 2015 roku.
– Przyglądałem się osobiście temu, jak z biegiem lat, dzięki rozwojowi medycyny, zmieniają się efekty leczenia szpiczaka plazmocytowego. Aktualnie możemy mówić o nim jako o chorobie przewlekłej, w której występują nawroty i oporność na leki, a to powoduje, że kluczem do efektywnego leczenia jest dostęp do wachlarza różnych terapii. Nie ma szpiczaka – są szpiczaki. A pacjenci dobrze leczeni bardzo często funkcjonują lepiej niż przed chorobą – podkreśla Łukasz Rokicki.
Czytaj także: Jak długo chorzy na szpiczaka czekają na diagnozę?
Dr hab. n. med. Dominik Dytfeld z Katedry i Kliniki Hematologii i Transplantacji Szpiku Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu, prezes Polskiego Konsorcjum Szpiczakowego, potwierdza, że rozwój medycyny i wprowadzanie nowych terapii do kolejnych linii leczenia istotnie wpłynęły na życie pacjentów ze szpiczakiem plazmocytowym. – Aktualnie mówimy o kilkunastu latach życia, a nie o kilku, jak to miało miejsce jeszcze 20 lat temu. Dodatkowo zmienił się też sposób podawania terapii, który odbywa się w warunkach ambulatoryjnych. Obecnym problemem w leczeniu szpiczaka plazmocytowego jest narastająca oporność lekowa, szczególnie na podstawowe leki takie jak bortezomib i lenalidomid – wyjaśnia.
– Dobór terapii dla pacjentów ze szpiczakiem plazmocytowym powinien być jak najbardziej zindywidualizowany i dostosowany do potrzeb pacjenta z uwagi na charakter choroby. Dlatego ważny jest dostęp do jak najszerszego wachlarza terapii lekowych i schematów leczenia nie tylko w pierwszej linii, ale też w kolejnych liniach leczenia – dodaje.
Zazwyczaj w onkologii najważniejsze jest pierwsze leczenie, które bardzo często zmierza do radykalnego usunięcia zmiany nowotworowej. Szpiczak plazmocytowy jest chorobą niejednorodną, wymagającą indywidualnego podejścia. – W terapii szpiczaka nie będzie pojedynczego leku, który wyleczy tę chorobę. Nie będzie jednej terapii, która pozwoli na uzyskanie długotrwałej kontroli. Jej przebieg będzie nawrotowy. Liczymy na to, że dzięki odpowiedniemu leczeniu, każdy z etapów, zanim dojdzie do nawrotu, będzie optymalizowany. Innymi słowy – wydłużenie życia chorych na szpiczaka jest ściśle związane z każdym z etapów leczenia, czyli z najlepszym i najskuteczniejszym leczeniem w pierwszej linii, leczeniem pierwszego nawrotu, drugiego nawrotu itd. – zwraca uwagę prof. dr hab. Krzysztof Giannopoulos, kierownik Zakładu Hematoonkologii Doświadczalnej Uniwersytetu Medycznego w Lublinie.
– Od samego początku musimy zakładać, że pacjent, który będzie leczony nawet najskuteczniejszą terapią w ramach pierwszej i drugiej linii, z czasem będzie musiał otrzymać inną terapię z uwagi na narastającą oporność i nawrotowość choroby. I właśnie to odróżnia go od innych nowotworów. W założeniu można mówić, że jest to choroba przewlekła, gdzie wymagana jest sekwencyjność leczenia. To implikuje konieczność wprowadzania nowych terapii, które będą zaspokajały potrzeby tej opornej choroby na kolejnych liniach – czyli po drugiej linii powinna być trzecia, po trzeciej linii czwarta itd., tak by zapewnić jak najdłuższe życie pacjentom z tą chorobą – podkreśla dr Dominik Dytfeld.
Dodaje, że obecnie wyzwaniem w leczeniu szpiczaka są pacjenci z problemem narastającej oporności na leczenie substancjami stosowanymi w początkowych etapach leczenia, takich jak lenalidomid i bortezomib, które są stosowane w większości w schematach trójlekowych. To powoduje, że pacjenci zdiagnozowani po 2018 roku i z powikłaniami nerkowymi mają ograniczone możliwości dalszego leczenia.
– Wszystkie terapie trójlekowe dostępne aktualnie w programie lekowym zawierają bortezomib lub lenalidomid. Spośród pacjentów, których ja leczę, dotyczy to około 60–70 proc. chorych. Program lekowy relatywnie zapewnia dobre terapie dla pacjentów we wczesnych fazach oporności. Niestety po trzeciej linii leczenia, gdzie mamy do czynienia z pacjentami w tej bardziej zaawansowanej fazie choroby, dostęp do nowoczesnych terapii jest znacznie ograniczony. Brakuje takich terapii jak np. izatuksymab z pomalidomidem, izatuksymab z karfilzomibem i deksametazonem, daratumumab z karfilzomibem i deksametazonem – tłumaczy dr Dominik Dytfeld.
Zgodnie z aktualnymi wytycznymi, zarówno polskich, europejskich, jak i amerykańskich towarzystw naukowych, u pacjentów z opornym lub nawrotowym szpiczakiem plazmocytowym, szczególnie w przypadku chorych po trzeciej linii leczenia, rekomendowane jest stosowanie schematów wielolekowych. Jakie korzyści przynosi taka trójlekowa terapia?
– Terapie złożone zwiększają prawdopodobieństwo i siłę odpowiedzi na leczenie. I mamy na to dowody naukowe o największym poziomie wiarygodności, czyli badania randomizowane trzeciej fazy, które pokazują, że np. dodanie trzeciego leku do karfilzomibu z deksametazonem zwiększa skuteczność leczenia dwukrotnie. Kombinacje terapii o różnym mechanizmie działania zapewniają holistyczne podejście do leczenia, które jest konieczne z uwagi na charakter i złożoność szpiczaka plazmocytowego. Terapie skojarzone i wielowskazaniowe stają się standardem leczenia – przypomina prof. Krzysztof Giannopoulos.
Eksperci nie mają wątpliwości, że w przypadku pacjentów ze szpiczakiem plazmocytowym niezbędne jest odrębne podejście do konstrukcji programu lekowego. – Należy stosować szeroki wachlarz terapeutyczny, kombinacje różnych leków, gdyż jak pokazuje praktyka kliniczna, są one dużo skuteczniejsze od monoterapii. Należy wypracować taki mechanizm, który pozwoli na dostęp pacjentów do terapii kombinowanych. Dzięki temu wcześniejsze lata leczenia i sukcesy związane z leczeniem pacjentów, a co się z tym wiąże, koszty poprzednich terapii, nie zostaną zmarnowane – dodaje prof. Giannopoulos.
Źródło: materiał prasowy