Co z tą diagnostyką?

Co z tą diagnostyką?

Bez postawienia prawidłowego rozpoznania nie można dokonać wyboru właściwej metody leczenia w chorobie nowotworowej.

Jeśli pacjent musi czekać dwa tygodnie na wynik badania histopatologicznego, a następnie sześć lub więcej tygodni na wynik badania molekularnego, to jego szanse na wyleczenie dramatycznie maleją. A w Polsce tak długie oczekiwanie jest już niemal standardem.

Najpierw badanie pod mikroskopem

W onkologii podstawą diagnostyki jest zbadanie pod mikroskopem fragmentu tkanki pobranej przez chirurga w trakcie operacji lub biopsji. Dzięki niemu wiadomo, czy pacjent ma nowotwór, jaki jest jego charakter (złośliwy czy niezłośliwy), typ histologiczny, stan zaawansowania. Wynik badania histopatologicznego jest wskazówką, jakie są szanse chorego na przeżycie i który lek przyniesie mu największą korzyść.

Nie ma bardziej specyficznej metody diagnostyki nowotworu niż rozpoznawanie pod mikroskopem świetlnym – mówi prof. Włodzimierz Olszewski, patomorfolog z warszawskiego Centrum Onkologii.

Badania genetyczne odznaczają się bardzo dużą czułością – można dzięki nim wykryć nawet jedną kopię DNA. Jednak aby cokolwiek oznaczyć, genetyk musi wiedzieć, co ma oznaczać i w jakiej chorobie. Takie informacje może otrzymać jedynie od patomorfologa, który wcześniej musi zbadać pobrany od pacjenta wycinek pod mikroskopem.

Nawet gdyby patomorfolog pracował przy mikroskopie, który ma już ponad sto lat, to i tak to, co  powie, będzie rzutowało na to, co zrobi genetyk kliniczny, choćby dysponował najnowocześniejszym sprzętem biologii molekularnej wartym miliony złotych –  prof. Paweł Krawczyk, kierownik Pracowni Immunologii i Genetyki Uniwersytetu Medycznego w Lublinie.

Rozbudzone nadzieje vs polska rzeczywistość

W opinii prof. Janusza Siedleckiego z Zakładu Onkologii Molekularnej i Translacyjnej Centrum Onkologii w Warszawie rozwój technik biologii molekularnej w ciągu ostatnich 20-30 lat znacznie wyprzedził rozwój medycyny. I nie jest to opinia odosobniona. Diagności genetyczni podkreślają, że dzięki różnorodnym technikom i systemom biochemicznym, morfologicznym, morfometrycznym, cytogenetycznym i molekularnym mogą dziś wykonywać badania, o których jeszcze niedawno mogli tylko pomarzyć. Sekwencjonują ludzki genom, badają ślady krwi na potrzeby medycyny sądowej, zmumifikowane tkanki ludzi, którzy zmarli przed tysiącami lat, czy krew dinozaurów sprzed milionów lat.

W diagnostyce onkologicznej niezwykle istotna jest możliwość zbadania mutacji genów. Mając wiedzę na temat obecności konkretnych zaburzeń genetycznych u pacjenta, onkolog może dla niego dobrać skuteczną terapię ukierunkowaną molekularnie. Za pomocą takich terapii leczy się dzisiaj coraz więcej nowotworów, m.in. raka piersi,  żołądka, płuca, jelita grubego, trzustki, mięsaka podścieliska przewodu pokarmowego czy czerniaka.

U podstaw większości chorób nowotworowych leżą zaburzenia genetyczno-molekularne – podkreśla prof. Janusz Siedlecki.

Problem w tym, że w Polsce dostęp do diagnostyki molekularnej, bez której stosowanie terapii ukierunkowanej molekularnie nie ma sensu, jest utrudniony – przede wszystkim z powodu braku odrębnego finansowania ze środków publicznych, ale też zbyt małej w stosunku do potrzeb liczby diagnostów wykonujących badania genetyczne. W związku z tym na wynik takiego badania trzeba czekać bardzo często powyżej miesiąca, a zdarza się, że i ponad dwa miesiące. Dla chorego na raka to cała wieczność…

To niedopuszczalne, zwłaszcza w przypadku chorych na raka płuca, u których choroba w tym czasie bardzo szybko się rozwija. Onkolog kliniczny nie może tak długo czekać z podaniem chemioterapii – tłumaczy genetyk kliniczny prof. Paweł Krawczyk.

Na tym jednak nie koniec problemów. Okazuje się bowiem, że brakuje nam nie tylko genetyków klinicznych i analityków genetycznych, ale i patomorfologów – mamy ich zaledwie ok. 450 (mniej więcej jedna trzecia z nich jest już w wieku emerytalnym), a powinno być co najmniej 1500. W efekcie ci, którzy są aktywni zawodowo, pracują często w kilku miejscach, co niekorzystnie odbija się na jakości wykonywanych przez nich badań i wydłuża czas oczekiwania na wyniki. Zamiast siedmiu dni, trzeba na nie czekać nierzadko dwa tygodnie i więcej, co opóźnia podjęcie leczenia.

Poza tym, z powodu braku jednoznacznych przepisów, nie wszystkie laboratoria biologii molekularnej spełniają wymagania, jakie stawia się tego typu placówkom w Unii Europejskiej. Nikt nie kontroluje ich jakości, a same nie są skore do poddania się kosztownemu procesowi akredytacji. Ważne jest więc, aby lekarze kierowali materiał przeznaczony do badań do wiarygodnych laboratoriów, które dbają o wysoką jakość usług i nie każą pacjentom długo czekać na wyniki, od których zależy ich przyszłość.

47 Comments

  1. Nie Będzie więcej patomorfologów dotąd, dokąd nie będzie dla nich godziwego zatrudnienia za normalne wynagrodzenie tj. zbliżone do wynagrodzenia lekarzy innych specjalności. Praca na akord za przysłowiowe grosze ,na umowie śmieciowej dla prywatnej firmy, która między sprzedażą kwiatów a hodowla królików, firmuje także badania patomorfologiczne, to nie , to nie jest to o czym marzy młody lekarz po kilkunastu latach wyczerpującej nauki. W sesji wiosennej 2015, na przyznanych 100 miejsc specjalizacyjnych, zgłosiło się raptem 7 desperatów. Nie będzie więcej patomorfologów chociażby i przyznano 1000 miejsc specjalizacyjnych, dotąd dokąd nie przestanie się lekarzy tej specjalności , niby tak bardzo potrzebnych poniżać i lekceważyć.

    1. Mariola Marklowska-Dzierżak

      Dotąd słyszałam, że patomorfologów jest za mało, więc pracują w kilku miejscach, co odbija się niekorzystnie na jakości wykonywanych przez nich badań, ale dopiero dzięki Panu wiem, z czego wynika to wielomiejscowe zatrudnienie. Jak widać, sytuacja wygląda znacznie gorzej, niż jest przedstawiana. Dziękuję za te kilka bardzo ważnych zdań. Obiecuję, że wrócę do tego tematu.

  2. Patomorfologia to jedna z trudniejszych specjalizacji lekarskich, która wymaga specjalnych predyspozycji psychicznych i fizycznych. Jak mówią uznane autorytety w tej dziedzinie , w pełni samodzielnym patomorfologiem zostaje się
    po około 10 latach praktyki czyli w wieku od 40 do 50 lat. Młody specjalista po zdanym egzaminie specjalizacyjnym, aby móc się uczyć i rozwijać a przede wszystkim mieć możliwość konsultacji trudniejszych przypadków / diagnoza patomorfologiczna jest w dużej mierze subiektywna- jeden lekarz widzi , to czego mógł nie zobaczyć inny/, powinien więc pracować przez pewien okres w większym zespole, w którym obecni są starsi doświadczeni lekarze. W szpitalach i klinikach nie ma jednak pieniędzy na etaty dla patomorfologów. Dyrektorzy oszczędzając likwidują własne pracownie patomorfologiczne a badania zlecają prywatnym laboratoriom, które w obecnej dobie mocno zdominowały rynek badań patomorfologicznych. Właścicielom tych firm zależy przede wszystkim na zysku . Młodych lekarzy zatrudnia się najczęściej na tzw. samozatrudnieniu, a ich wynagrodzenie zależy od ilości postawionych, groszowo wycenianych diagnoz / kilka zł za tzw. szkiełko/. Im więcej takich szkiełek oceni lekarz tym więcej zarobi / proszę jednak policzyć ile szkiełek wycenionych np. na 2 zł za jedno, musi oglądnąć lekarz, aby zarobić na życie i wszystkie opłaty i potrącenia zdrowotne ubezpieczeniowe i inne/. Im więcej diagnoz, tym więcej zarobi też właściciel. Ustalane są więc, wymuszane bardziej lub mniej stanowczo także i przez oszczędzających na etatach szefów, swoiste rekordy wydajności/ niestety nie ma żadnych standardów ile w określonym czasie , dnia, tygodnia, roku powinno przypadać diagnoz patomorfologicznych na etat/. Jak to się może mieć do jakości badań, lepiej czasem nawet nie myśleć. Lepiej nie wiedzieć, że było się diagnozowanym przez lekarza pracującego w danym dniu 16 godzinę w n-tej firmie i oglądającego kilkusetne szkiełko, ledwo widzącymi ze zmęczenia oczami. Nikt praktycznie w takiej firmie nie jest zainteresowany konsultowaniem i nauką młodego lekarza. Nie ma na to czasu. Poza tym każdy pracuje dla siebie. Trudno się dziwić, że jeżeli ktoś z młodych ma kontakt z kolegami i wie, że chociaż tak bardzo brakuje patomorfologów, to tak naprawdę nie ma dla nich normalnego zatrudnienia i wie także, że w stosunku do ,innych specjalności zarabiają oni kilkakrotnie mniej za ciężką pracę, to ani pomyśli, żeby zostać patomorfologiem. Pasjonaci lub desperaci którzy tą specjalność ukończyli lub kończą, prawie wszyscy, myślą o wyjeżdzie w dalszej perspektywie za granicę, gdzie o dziwo patomorfologów docenia się, gdzie w przeciwieństwie do naszego kraju są godziwie wynagradzani. Wystarczy spojrzeć chociażby na publikowane w Gazecie Prawnej wynagrodzenia lekarzy w USA z 2012 roku, w którym to zestawieniu, patomorfolodzy znajdują się na górze listy płac. Bez patomorfologa nie ma leczenia onkologicznego, niby wszyscy w Polsce to wiedzą i mówią. Pan minister w sesji jesiennej 2014 dał około 90 miejsc specjalizacyjnych z patomorfologii, na które zgłosiło się 28 kandydatów, na wiosnę 2015 na 100 miejsc – 7 kandydatów. I nikt z tego nie wyciągnął wniosków. Wszyscy głusi i ślepi dalej mówią o zwiększeniu ilości miejsc specjalizacyjnych jako panaceum na zwiększenie ilości patomorfologów.

    1. Mariola Marklowska-Dzierżak

      Panie Marcelu, bardzo dziękuję. Dzięki Panu mam wreszcie prawdziwy ogląd sytuacji. Owszem, wiedziałam o tym, że patomorfolodzy pracują w kilku miejscach, ale nikt tak naprawdę nie wyjaśniał, dlaczego. Ciągle się tylko biadoli, że jest ich mało i że z otwartymi rękoma przyjmuje się ich za granicą, nawet jeśli nie mają jeszcze skończonej specjalizacji. Nie można wymagać od ludzi pracujących po kilkanaście godzin, na akord, żeby mieli wciąż tak samo sprawne oko. I nie można wymagać, żeby pracowali za grosze (dla idei?). Nie wiem, czy środowisko patomorfologów – myślę tu przede wszystkim o towarzystwie naukowym i konsultancie krajowym – nie powinno głośniej krzyczeć, pokazując jak jest naprawdę. Może powinno poprosić o wsparcie organizacje pacjenckie, zwłaszcza te działające na rzecz chorych na raka. Na pewno wykorzystam Pana głos, przygotowując kolejną publikację. Bardzo, bardzo Panu dziękuję.

  3. Proszę w wolnej chwili spojrzeć na strone internetową Polskiego Towarzystwa Patologów i odnaleźć w aktualnościach list z dn. 30 marca br. podpisany przez około 200 patomorfologów doświadczonych i utytułowanych, skierowany do władz Towarzystwa oraz daną kilka dni póżniej odpowiedz. Zyska Pani szerszy obraz sytuacji patomorfologów w Polsce.

    1. Mariola Marklowska-Dzierżak

      Dziękuję za cenne wskazówki, na pewno tam zajrzę.

  4. Jeśli Pani dotrze do opiekunów , kształcących młodych patomorfologów, to proszę zapytać czy w jakikolwiek sposób interesują się nimi po ukończeniu specjalizacji, czy próbują zatrzymać w swojej placówce chociażby tylko “perełki” czyli bardzo zdolnych pasjonatów, czy próbują wykorzystując znajomość rynku pomóc znaleźć im prace, w której będą się mogli rozwijać z korzyścią dla wszystkich a przede wszystkim pacjentów. Młodzi potrzebni sa tylko jako rezydenci czyli darmowa siła robocza, później już swojego mentora nie obchodzą, bo przychodzą następni darmowi pracownicy. Proszę przeczytać komentarze pod artykułami, których pojawiło się mnóstwo w 2014 roku , a których głównym tematem było ciągłe biadolenie decydentów o braku patomorfologów. Biadolący opowiadał jako to brakuje w jego regionie rąk do pracy a jego rezydenci musieli wyjeżdżać za granice z braku możliwości zatrudnienia w kraju. A pacjenci dalej czekają tygodniami a nawet miesiącami na wynik badania histopatologicznego.

    1. Mariola Marklowska-Dzierżak

      Na to biadolenie i ja się natknęłam, tyle że w tym roku. I właśnie takich argumentów, o jakich Pan pisze, używali biadolący. Oczywiście ani słowem się nie zająknęli, że sami również są winni, bo dbają wyłącznie o własne interesy i pilnują, by co miesiąc na ich konto wpływała odpowiednia ilość gotówki.

  5. Skoro tak bardzo brakuje patomorfologów, to dlaczego w prasie branżowej , na portalach medycznych czy gdziekolwiek indziej pośród tysięcy ogłoszeń dla lekarzy innych specjalności, praktycznie nie ma ogłoszeń o zatrudnieniu dla patomorfologów? Jest jeszcze inna droga naboru, z której można skorzystać. Środowisko patomorfologów jest jak wiadomo bardzo małe i praktycznie wszyscy się znają. Wiedzą więc, które ośrodki kształcą młodych specjalistów. Tak bardzo potrzebujący lekarzy tej specjalności mogą szukać pracowników właśnie w tych ośrodkach. Można zorientować się gdzie aktualnie lekarze kończą specjalizację, zaproponować pracę i godziwe pieniądze i po kłopocie. To byłaby lepsza reklama tej specjalizacji niż dawanie setek miejsc specjalizacyjnych na które nie ma chętnych . Zachodnie firmy potrafią ” wyciągać” do pracy już nawet co zdolniejszych studentów.
    Znamienne jest także, że biadolący w prasie na temat braku patomorfologów, zaskoczeni przez dziennikarza pytaniem: ” a ilu lekarzy u państwa brakuje”- często od razu skwapliwie odpowiadali: nam jest nikt niepotrzebny, my dajemy rade takim zespołem jaki mamy.

  6. Wczoraj Medexpress zamieścił kolejny artykuł , w którym pani redaktor Iwona Schymalla rozmawia z panem profesorem Bardadinem o trudnościach w polskiej patomorfologii i oczywiście o braku patomorfologów . I znowu ani słowa konkretów tzn. skoro brakuje patomorfologów, to gdzie konkretnie czekają na młodych z otwartymi rękami, gdzie sa te nie zapełnione, czekające na młodych etaty. Nie pada ani nazwa szpitala, ani nazwa miasta. I tak jest od co najmniej dwóch lat. A młodzi szukają pracy za granica. Bardzo się staram ale zupełnie nie mogę zrozumieć o co w ty wszystkim chodzi.

    1. Mariola Marklowska-Dzierżak

      Dla mnie to też trudne do zrozumienia. Skoro czas oczekiwania na wyniki badań jest tak odległy, a ich jakość pozostawia – zdaniem członków towarzystwa patologów – wiele do życzenia, to dlaczego nie próbują zmienić tej sytuacji? A może próbują, ale robią to nieporadnie?

  7. 12 lipca dziennik Bałtycki podał informację o likwidacji kolejnego szpitalnego Zakładu Patomorfologii, tym razem przy szpitalu onkologicznym!!!??? w Gdyni-Redłowie. Podany powód jak zwykle : ekonomiczny a konkretnie brak 31 tys. zł !!!??? na zakup uszko0dzonej aparatury. Ciekawe co stanie się z kilkuosobowym zespołem kompetentnych specjalistów patomorfologów / tych których rzekomo dramatycznie brakuje /, bo więcej jak pewne, że nie przejmie ich w całości z braku etatów i konieczności oszczędzania, szpital w Gdańsku, który ponoć ma przejąć badania. Z braku środków i konieczności oszczędzania zespół patomorfologów w Gdańsku będzie miał jak zwykle w takich przypadkach więcej pracy za te same pieniądze. Należy tylko mieć nadzieję, że ta ilość pracy nie wpłynie znacząco na jakość badań i nie doprowadzi w którymś momencie skrajnie zmęczonych lekarzy do tragedii. Likwidacja Zakładów Patomorfologii tych z tradycjami, z doświadczonymi lekarzami, tam gdzie jest ich najwłaściwsze miejsce, pozwalające na kompleksowe i w pełni odpowiedzialne leczenie chorego czyli w szpitalach, przebiega od jakiegoś czasu praktycznie lawinowo. Pieniądze i finanse to ważna sprawa, ale gdzieś w tym wszystkim ginie Ten , którego interes powinien być najważniejszy, chory człowiek, pacjent.

    1. Mariola Marklowska-Dzierżak

      Nie wiem, co mam odpowiedzieć. Ręce opadają…

  8. Z doniesień wczorajszego Dziennika Bałtyckiego wynika, że sprawa likwidacji Zakładu Patomorfologii w szpitalu onkologicznym w Gdyni Redłowie jest praktycznie przesądzona. Władze szpitala mocno pomnożyły w stosunku do tego co podały w poprzednich publikacjach, nakłady finansowe, które są rzekomo potrzebne dla utrzymania zakładu i podały miesięczne zyski osiągnięte poprzez zlecanie badań na zewnątrz. Jeszcze jest nadzieja w opinii autorytetu z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego i NFZ, który może nie zakontraktować usług szpitala onkologicznego nie posiadającego na miejscu pracowni patomorfologicznej . Na przejęcie usług likwidowanej pracowni ma “chrapkę” jak podaje dziennik “europejska sieciówka”. W pełni kompetentny, doświadczony zespół patomorfologów w najlepszym razie czeka znowu akordowa praca za parę złotych od diagnozy w prywatnej firmie. W szpitalach, jeśli chodzi o płacę nie jest wcale lepiej . Patomorfolog zarabiający kilka razy mniej od zatrudnionych kolegów innych specjalności, cały czas pracuje pod presją nie kończącej się kolejki i zaległych preparatów do badań oraz oczekiwań szefów, którzy mając przed oczyma konieczność ciągłych oszczędności, starają się wycisnąć z garstki lekarzy najwięcej jak się da. Cały czas nie ma żadnych standardów określających chociaż w przybliżeniu jaką ilość diagnoz czyli szkiełek jest w stanie w jednostce czasu/ dnia, tygodnia , miesiąca czy roku/ postawić patomorfolog, tak aby było to wiarygodne. Cały czas panuje zasada im więcej tym lepiej, a przecież jest gdzieś granica każdego absurdu. Patomorfolodzy mając na uwadze, że praca na etacie daje im większy prestiż, większe poczucie bezpieczeństwa i większa możliwość rozwoju, chociaż równie jak w spółce marne pieniądze, robią co mogą, kosztem swojego zdrowia, życia rodzinnego i czasu który powinni poświęcić na rozwój własny, a którego nie mają wcale, zawaleni stosami niekończących się “szkiełek” do zdiagnozowania. I KTOŚ SIĘ JESZCZE W POLSCE DZIWI, ŻE MŁODZI NIE CHCĄ BYĆ PATOMORFOLOGAMI? A JEST MOŻE/ POZA MOŻLIWOŚCIA WYJAZDU ZA GRANICĘ/ CHOCIAŻ JEDEN POWÓD DLA KTÓREGO MIELIBY CHCIEĆ?

  9. W Gazecie Prawnej w okresie czerwca i lipca, kilka artykułów o aktualnej sytuacji patomorfologów . Wszystkie szanowane autorytety mówią, że jest ona dramatyczna, że codzienna praca patomorfologa z powodu przemęczenia, jest o krok od tragedii. Pani prof. Langroft opiekunka warszawskich rezydentów wypowiada się, że jej podopieczni nie zasilą kadry patomorfologów, bo wszyscy zaraz po zdanym egzaminie myślą wyemigrować za granice. Zastanawia tylko prezentowana ” bezsilność” autorytetów. Bija na alarm, ale dlaczego nikt nie powie : “Dosyć, nie będziemy pracować w takich warunkach, nie będziemy pracować za niegodziwa zapłatę bez ustalonych norm pracy., też jesteśmy lekarzami i chcemy być jak lekarze godnie traktowani!

    1. Mariola Marklowska-Dzierżak

      Brak zdecydowanej reakcji wynika pewnie z faktu, że “szanowane autorytety” maja pracę i pewnie nieźle zarabiają. To chyba nasza wada narodowa – zadbać o własne interesy, a inni niech się martwią. Coś powiedzieć, żeby nikt nie zarzucił, że się nie reaguje, ale nie powiedzieć za dużo, żeby nie popsuć sobie relacji.

  10. Serdecznie polecam zamieszczony w Gazecie Prawnej w dn.: 17.06.br. artykuł: ” Szybka ścieżka, ale z błędami. Pakiet onkologiczny może skutkować złymi diagnozami”.

    1. Mariola Marklowska-Dzierżak

      Dziękuję. Na pewno tam zajrzę.

  11. Młodzi patomorfolodzy to często bardzo zdolni ludzie. którzy swoja dziedzinę specjalizacji wybrali nie dlatego, że słabo zdali LEP czy LEK i nie mieli szans na tzw. chodliwą specjalizacje jak kardiologia, dermatologia czy ginekologia, ale dlatego, że są jej pasjonatami . Jeśli jednak po zdanym egzaminie specjalizacyjnym podjęli pracę, wszystko jedno czy w prywatnej spółce czy w szpitalu, to nie mają czasu i siły na prace naukowa, publikacje, szkolenia. Pracują w permanentnym nieprzemijającym stresie. Stres ten jest spowodowany nie tylko poczuciem odpowiedzialności jak u każdego lekarza, ale przede wszystkim niemożnością sprostania oczekiwaniom szefów . Bo chociażby pracowali 24 godziny , bez minuty snu , to i tak nie są w stanie diagnozować na bieżąco, nie mówiąc już o tym, że nie maja czasu aby , zastanowić się nad trudniejszym przypadkiem, sprawdzić samych siebie, czy skonsultować z kolegą, bo wiadomo, że diagnoza patomorfologiczna jest w dużej mierze subiektywna. Na młodego, świadomość możliwości, popełnienia w takich warunkach tragicznej pomyłki działa destrukcyjnie i jest podstawową przyczyną / przed niskimi zarobkami/, że nie chcą a wręcz nie mogą pracować w polskich realiach. Niektórzy do tego stopnia nie wytrzymują psychicznie, że zamierzają lub wręcz odchodzą z zawodu. Zmarnowane kilkanaście lat życia i mnóstwo nakładów finansowych. A przecież wśród patomorfologów jak w mało której specjalności lekarskiej , z wiadomej i oczywistej przyczyny, mało jest potomków zamożnych i mających znaczne zasoby finansowe klanów lekarskich . Najczęściej to, nie tylko zmarnowane kilkanaście lat życia patomorfologa i zostanie w wieku 30- paru lat dokładnie z niczym, ale też zmarnowane wysiłki i nadzieje skromnej rodziny, która dumna , że będzie w niej lekarz, czasem wszystko postawiła na jedna kartę, żeby go wykształcić. NIKT NIE PISZE I NIE MÓWI JAK PRACA W TAKICH WARUNKACH RUJNUJE ZDROWIE PATOMORFOLOGA. Ktoś, kto nigdy z tą praca nie miał na co dzień do czynienia a AUTORYTETY mu na to pozwoliły wymyślił , że nagle ta praca stała się mniej szkodliwa i wydłużył o 50% czas pracy patomorfologa. A przecież nic się nie zmieniło . Patomorfolog nadal pracuje w oparach rakotwórczej formaliny / wystarczy w internecie przeczytać ” Kartę charakterystyki”, tej substancji, żeby mieć świadomość jakie to paskudztwo. Jeżeli , to nie jest substancja szkodliwa, to dlaczego w dalszym ciągu badanie spirometryczne jest podstawowym badaniem dopuszczającym patomorfologa do pracy? Skrócony czas pracy jest w takich warunkach podstawowym kryterium ochrony zdrowia. Druga sprawa to wzrok. Wiadomo, że praca przy komputerze powyżej 4 godzin dziennie jest pracą szkodliwa i pracownik, który pracuje dłużej ma wypłacane szkodliwe. Nie było sprawy kiedy praca trwała pięć godzin a teraz? Praca patomorfologa to nie tylko ślepienie w ekran komputera, ale przede wszystkim ślepienie w mikroskop. Wiadomo, że ze względu na zapotrzebowanie na pracę patomorfologa praca tylko przez pięć godzin tak naprawdę była fikcją, także za etatowe pieniądze w szpitalu , jak teraz fikcja jest 7,5 godzinna praca. Lekarze muszą i pracują znacznie dłużej. Czy ktoś się zastanowił co się dzieje i co będzie ze wzrokiem lekarza, który bez chwili wytchnienia dzień w dzień musi tak go eksploatować. KTO NORMALNY ZECHCE BYĆ PATOMORFOLOGIEM, JEŻELI WIE TO WSZYSTKO? I znów pan minister w sesji jesiennej cały dumny z siebie da 100 miejsc specjalizacyjnych z patomorfologii , i znów znajdzie się na nie 7 kandydatów. Oby chociaż tylu się znalazło.

  12. W uzupełnieniu obrazu całości, dodam, że nie ma ustalonych, wynikających z procedur, stawek za patomorfologiczne badanie diagnostyczne, przez kontraktujący leczenie onkologiczne NFZ . Dlatego panuje wśród zleceniodawców zasada, że im taniej tym lepiej. Przez firmy i nieliczne już szpitale posiadające pracownie ,a próbujące za wszelka cenę przejąć rynek badań, proponowane są czasem stawki poniżej kosztów oznaczenia. Stąd żałosne stawki wypłacane patomorfologowi, za diagnozę, bywa , że zupełnie symboliczne np. 3 zł. Dlaczego nikt z AUTORYTETOW NIE SPOWODUJE WŁAŚCIWEJ WYCENY WEDŁUG PROCEDUR , PRWDZIWYCH KOSZTÓW I WKŁADU PRACY ,MINIMALNEJ STAWKI ZA BADANIE PATOMORFOLOGICZNE, PONIŻEJ KTÓREJ N IE BĘDZIE SIĘ WYKONYWAŁO BADAŃ?

  13. Patomorfolodzy , to w większości pasjonaci, którzy kochają to co robią i nie chcą rezygnować ze swojej pracy. Od zawsze pracowali pod presja czasu i za marne pieniądze ale od wprowadzenia pakietu onkologicznego, ich warunki pracy stały się wręcz dramatyczne. Zmuszani są wykonywać takie ilości diagnoz, które cały cywilizowany świat patomorfologów z innych krajów, uznałby za absurdalne i niewiarygodne czyli niemożliwe do wykonania w danym czasie. Cały czas ocierają się, będąc w stanie permanentnego stresu i skrajnego przemęczenia, o tragedię, która może być spowodowana, bardzo możliwym do popełnienia w takich warunkach błędem. Lekarze innych specjalności, próbując dla swoich pacjentów skrócić okres oczekiwania na diagnozę, niekoniecznie, robią to grzecznie prosząc. Często ledwo patrzący na oczy patomorfolog , wysługa awantury i nawet niezbyt cenzuralnych słów pod swoim adresem. Czy jest nadzieja ,że w najbliższym czasie ,coś się zmieni? Czy jedyną alternatywą jest faktycznie jak najszybszy wyjazd za granicę?

    1. Mariola Marklowska-Dzierżak

      Może trzeba zainteresować tym problemem pełnomocnika nowego ministra zdrowia ds. zmian w pakiecie onkologicznym? O ile dobrze pamiętam to były dyrektor Centrum Onkologii w Bydgoszczy.

  14. Będzie coraz mniej patomorfologów. Nikt nie wytrzyma warunków pracy w Polskich realiach, ani psychicznie ani fizycznie. To prawda, że większość aktualnie szkolących się rezydentów zapowiada wyjazd za granicę. Zapowiada go także większość lekarzy przed czterdziestką. Nikt nie wierzy , że w najbliższym czasie coś się zmieni na lepsze. Zostaną więc sami emeryci.

    1. Maja Marklowska-Dzierżak

      Wygląda na to, że to coraz bardziej realne. Do takich efektów prowadzi krótkowzroczne myślenie decydentów. I nie mam tu bynajmniej na myśli wyłącznie polityków, ale też samych patomorfologów – tych, od których coś w tym kraju zależy. A coś nie powinno oznaczać wyłącznie ich sytuacji 🙁

  15. Cytat z raportu
    Pani dr Jadwigi Małdyk mazowieckiego konsultanta wojewódzkiego ds patomorfologii za rok 2014 : ” W ostatnim roku została przyznana znaczna liczba miejsc rezydenckich dla patomorfologii. Niestety mimo tych możliwości i dostępnych miejsc szkoleniowych liczba osób otwierających specjalizację nie była tak duża. Dodatkowo 3 osoby zrezygnowały z kontynuowania specjalizacji. Przyczyn może być kilka. O wielu już wcześniej pisano ale nie bez znaczenia jest fakt, że po rezydenturze patomorfolodzy nie mają szans na zatrudnienie. W gazecie lekarskiej PULS . w rubryce, poszukiwani specjaliści, od ponad roku nie ma pracy dla patomorfologów. Patomorfologia jest “wąskim gardłem” pakietu onkologicznego, ale szpitale nie widzą potrzeby zatrudniania lekarzy tej specjalności. Wielu dyrektorów w ramach oszczędności likwiduje własne pracownie i woli zlecić wykonywanie badań firmom zewnętrznym . W przetargach na badania histopatologiczne decydująca jest cena a nie jakość wykonanej pracy. Może to zaowocować obniżeniem jakości usług i wzrostem liczby błędnych rozpoznań. Badania zlecane na zewnątrz są anonimowe. Nie ma miejsca na kontakt patomorfologa z klinicystą i współpracę między nimi. Nie bez znaczenia jest fakt, że to właśnie pracownie w szpitalach dają możliwości kształcenia nowych specjalistów. W prywatnych firmach nie ma przecież rezydentur.”- koniec cytatu.
    CO ZA PARANOJA! Dramatycznie brakuje patomorfologów ale NIE MAJ Ą SZANS NA ZATRUDNIENIE! Dramatycznie brakuje patomorfologów, a tylko zakłady przy szpitalach kształcą rezydentów , TO SIĘ POZWALA NA LIKWIDACJE TYCH ZAKŁADÓW! Wiedzą o tym i piszą i mówią w wywiadach, autorytety w dziedzinie patomorfologii: profesorowie, konsultanci wojewódzcy. Wie Polskie Towarzystwo Patomorfologów, chociażby z listu szeregowych lekarzy. I co ?! I nic! I będzie dalej tak jak jest!!!!

  16. Znakomity , nowoczesny , doskonale wyposażony szpital onkologiczny. Znakomita, świetnie opłacana kadra lekarzy onkologów, chirurgów. I patomorfolog na podstawie diagnozy którego, ta znakomita kadra przy użyciu tego znakomitego sprzętu będzie leczyła i walczyła o życie chorych. Patomorfolog ubogi krewny, diagnozujący gdzieś na krańcach świata, często 200-300 km od znakomitego szpitala, który zlecił badanie. Patomorfolog, zatrudniany jako pracownik akordowy , przez prywatną firmę “Uduś” , która w przerwach między sprzedażą kwiatów a hodowlą królików, zajmuje się także badaniami histopatologicznymi. Patomorfolog, któremu płaci się nie jak znakomitemu koledze chirurgowi w znakomitym szpitalu, kilkanaście tysięcy za kontrakt, ale 3-5 zł za diagnozę. Patomorfolog, który, żeby z tych 3 zł mieć miesięczna pensję, diagnozuje dniami i nocami, bez wolnych swiąt i popołudni, diagnozuje niewidzącymi ze zmęczenia oczyma, nie mając czasu na sprawdzenie samego siebie, nie mówiąc już o konsultacjach z innymi kolegami, bo takich nie chcąc tracić cennego czasu na zarobienie kolejnych 3 zł, nikt mu nie chce udzielić. A przecież doskonale wiadomo jak bardzo subiektywna potrafi być ocena patomorfologiczna. No więc co warte jest to leczenie chorego , w tym znakomitym szpitalu, przez tych znakomitych , znakomicie opłacanych chirurgów i onkologów przy użyciu znakomitego i drogiego sprzętu, wobec DETERMINUJĄCEJ WSZYSTKO, wątpliwej jakości diagnozy, przemęczonego i kompletnie niedocenianego patomorfologa?

    1. Maja Marklowska-Dzierżak

      Aż pali mnie ciekawość, którego ośrodka to dotyczy. Ale rozumiem, że nie jest to wyjątek. Drżyjcie, pacjenci! Co na to wszystko mądrzy profesorowie patomorfolodzy?

  17. Patomorfologów w Polsce dramatycznie brakuje, ale paradoksalnie to chyba jedyna specjalizacja lekarska po ukończeniu, której można zostać bezrobotnym . Nie ma miejsc pracy w szpitalach, bo dyrektorzy w ramach uzdrowienia sytuacji finansowej , w pierwszej kolejności likwidują zakłady patomorfologii. Jeżeli już, komuś zdarzy się dostać etat i pracować w miarę normalnych warunkach w grupie wspierających się merytorycznie kolegów, to za 3,5-4,5 tys. zł brutto. Za te 3.5 tys. zł wyrabia się często dwukrotną albo trzykrotną normę, bo jeśli z grupy np.6 patomorfologów odejdzie dwóch, to 4 robi cala robotę, a jak odejdzie jeszcze dwóch, to dyrekcja najczęściej próbuje wymusić na tych pozostałych dwóch, żeby wykonywali tyle badań co sześciu, oczywiście w ramach swojej 3,5 tys. płacy!! Najczęściej patomorfologowi zostaje jednak praca w prywatnej firmie , na śmieciówce, po 2,3,4 zł za tzw. szkiełko. Koledzy patomorfologa lekarze innych specjalności, pracujący też na śmieciówkach czyli kontraktach, żądają co najmniej 100, 150, 200 zł za godzinę pracy. Łatwo policzyć, ile diagnoz za 2 zł musi miesięcznie postawić patomorfolog, żeby zbliżyć się w zarobkach do innych kolegów. Ta ilość jest nie do wykonania, chociażby patomorfolog, pracował po kilkanaście godzin dziennie w soboty i święta, z jednym popołudniem wolnym w miesiącu, i miał na tyle silne nerwy i wyblakłe sumienie, że nie myślałby o tym jakiej jakości sa jego diagnozy stawiane o 3 nad ranem. Trudno się więc dziwić, że jeżeli już ktoś popełnił życiowy błąd i zrobił tę nieszczęsna specjalizacje, to wybiera pracę i życie za granicą. BO WSZĘDZIE POZA POLSKA PATOMORFOLOG JEST TRAKTOWANY, CENIONY I OPŁACANY JAK LEKARZ, KTORYM PRZECIEZ JEST.

    1. Maja Marklowska-Dzierżak

      Bardzo to wszystko smutne. Tyle mówi się na temat badań i wpływu ich wyników na postawienie właściwej diagnozy i wybór odpowiedniej terapii, ale nie docenia się ludzi, którzy te badania wykonują i od których zależy prawidłowe odczytanie wyniku. Wstyd, że w kraju, w którym podniesiono od 1 stycznia minimalną stawkę za godzinę pracy, nie szanuje się wykształconych ludzi 🙁

  18. Outsourcing

    Polski szpital leczący także, chorych onkologicznie. Zakład patomorfologii diagnozujący chorych: w ramach oszczędności i obniżania kosztów zlikwidowany. Przetarg na badania wygrywa firma oferująca badania robione najszybciej i najtaniej. Na jakości i trafności diagnoz dyrekcji zależy jakby nie bardzo szczególnie. W razie czego odpowie przecież nie szpital a współpracujący śmieciówkarz patomorfolog i on będzie płacił choremu lub jego rodzinie odszkodowanie. Laboratorium diagnostyczne: zlikwidowane. Przetarg wygrywa najtańsza sieciówka robiąca badania za przysłowiową złotówkę. Reszta tak samo jak w przypadku patomorfologa. Dyrekcja może spać spokojnie. Żywienie chorych: własna kuchnia jako nieopłacalna zlikwidowana. Przetarg na żywienie chorych wygrywa firma cateringowa, proponująca dzienny koszt wyżywienia za jaki nikt normalny nie podjąłby się żywienia chorych ludzi. Dyrekcja ma oszczędności i w razie czego nie odpowiada ,że np.: połowa chorych zatruła się przeterminowanym jedzeniem. Sprzątanie: przetarg wygrywa oczywiście najtańsza firma sprzątająca. Sprząta jak umie stosując najtańsze środki czyszczące i zatrudniając przypadkowych ludzi . Lekarze , pielęgniarki: oczywiście jak najbardziej na śmieciówkach czyli kontraktach , bo to i dyrekcja oszczędzi nie płacąc składek i ubezpieczenia i w razie czego jak się chirurg pomyli i usunie prawą nerkę zamiast lewej , to chirurg odpowiada jako samodzielna firma a nie szpital. Jednym słowem pełen komfort dla szpitala. Tylko czy twór będący konglomeratem , kilku lub kilkunastu firm , w którym na etacie zatrudniony jest praktycznie dyrektor i księgowa , to jeszcze jest szpital?

    1. Maja Marklowska-Dzierżak

      No właśnie, czy to aby na pewno jeszcze szpital? Osobiście nie spotkałam się z taką niby-placówką ochrony zdrowia, ale nie mam powodu, by nie wierzyć, że takie istnieją. Tylko czy pacjenci o tym wszystkim wiedzą? Wątpię. Podoba mi się pomysł Fundacji Onkologicznej Osób Młodych ALIVIA, która założyła Onkomapę (www.onkomapa.pl) – przewodnik po przyjaznych dla ośrodkach onkologicznych i co roku na podstawie opinii pacjentów przygotowuje ranking takich ośrodków. Więcej takich inicjatyw!

  19. http://www.polityka.pl/forum/1281513,wykrywaja-najgrozniejsze-choroby-ale-ich-pozycja-spada.thread Może ten artykuł a zwłaszcza zamieszczony pod nim komentarz, coś wyjaśni w temacie aktualnej sytuacji polskich patomorfologów.

  20. wiosna 2015 : 100 miejsc rezydenckich z patomorfologii – 8 kandydatów, wiosna 2016 rok: 80 rezydentur z patomorfologii- 6 chętnych, wiosna 2017: 56 rezydentur z p[atomorfologii – 4 kandydatów. Za każdym razem ponad 90% miejsc nieobsadzonych. Od paru lat rocznie PES zdaje ok.15 osób. w Polsce potrzeba co najmniej 1500 patomorfologów. Praktykuje ok.500. Liczba potrzebnych 1000 zostanie osiągnieta, co łatwo policzyć po ponad 60 latach?! , zakładając ,że nikt nie zmieni specjalizacji , nie odejdzie?! Młodzi lekarze nie chcą się specjalizować w patomorfologii, bo:
    1. Ilość miejsc , w których mogą być zatrudnieni, jest bardzo ograniczona i dlatego nie mogą jak inni lekarze wynegocjować godnych warunków wynagrodzenia. Przyjmują nawet najbardziej żałosną pensję, byle mieć pracę.
    2. W ramach krańcowo niskich wynagrodzeń są do granic wytrzymałości psychicznej i fizycznej obciążeni pracą.
    3. Pracując pod ogromną presją czasu, stale mają świadomość możliwości popełnienia , tragicznej w skutkach pomyłki, spowodowanej krańcowym zmęczeniem.
    4. Mają ograniczone albo prawie żadne możliwości rozwoju zawodowego, zwłaszcza ci zatrudnieni w prywatnych firmach.
    5.Pracując najczęściej w firmach prywatnych na śmieciówkach, w roli robotnika-akordowca-chałupnika, są osamotnieni i właściwie pozbawieni kontaktu z szerzej pojętym środowiskiem lekarskim.
    6. Są niedoceniani zarówno przez pacjentów jak i kolegów kolegów lekarzy. Pacjent szanuje i zabiega o lekarza, który jest mu na co dzień najbardziej potrzebny, który pomoże mu i wyleczy go z najczęściej dokuczających mu przypadków chorobowych: przeziębienia , grypy , anginy, zatok , bolow brzucha , nerwowości, lekarz, który w razie potrzeby skieruje go do specjalisty, da mu zwolnienie chorobowe, wypisze recepty. Szanuje najbardziej i zabiega o lekarza rodzinnego, internistę , pediatrę. O istnieniu patomorfologa najczęściej nie słyszy nawet wtedy gdy jego samego lub kogoś z najbliższej rodziny dotknie nieszczęście w postaci choroby nowotworowej. Guru jest wtedy prowadzący onkolog lub operujący chirurg.

    1. Uzupełnię o dane z tegorocznej jesiennej rekrutacji: łódzkie- chętnych na patomorfologię 0; świętokrzyskie -chętnych na patomorfologię 0 ; zachodnio-pomorskie- chętnych na patomorfologie 0, kujawsko-pomorskie – chętnych na patomorfologię 0 ; warmińsko-mazurskie – chętnych na patomorfologie 0 ; lubuskie -chętnych na patomorfologie 0: podlaskie chętnych 0; opolskie chętnych 0; wielkopolskie chętnych 0 ; małopolskie na 8 przyznanych miejsc chętny 1 ; pomorskie na przyznanych 7 miejsc chętny 1; podkarpackie na przyznanych 7 miejsc chętny 1. W sumie na przyznanych 60 miejsc chętnych 12 osób. Trudno się dziwić , bo patomorfologia to trudna dziedzina, wymagająca posiadania określonych predyspozycji psychicznych i fizycznych. Niestety mimo ,że bez lekarzy tej specjalności leczenie onkologicznie nie ma sensu jest to dziedzina od lata zawieszona w NIEBYCIE.

  21. Początkująca kasjerka w LIDL-u może zarobić jak podaje dzisiejsza prasa codzienna, 3,3 tyś zł brutto. Lekarz specjalista patomorfolog z kilkuletnim stażem, zatrudniony na pełnym etacie w szpitalu w mieście wojewódzkim zarabia miesięcznie 3,0 tyś zł brutto bez żadnych dodatków.

  22. “Słowa, słowa, słowa !” “A pan gada, gada, gada”!
    “Bawię panią galanterią
    przez pół żartem, przez pół serio;
    stąd się styl osobny stwarza:
    nikt nikogo nie dosięga,
    nikt nikogo nie obraża –
    na łokcie różowa wstęga –
    nie prowadzi do ołtarza.”
    “Już każdy powiedział to co wiedział
    trzy razy wysłuchał dobrze mnie
    wszyscy zgadzają się ze sobą
    a będzie nadal tak jak jest”.
    I TAK OD WIELU, WIELU LAT O DRAMATYCZNYM BRAKU PATOMORFOLOGOW. A patomorfologów od tego nie przybywa.

  23. Miejsce patomorfologa jest w zespole patomorfologów, wspierających się wzajemnie merytorycznie, dzielących wiedzą i uczących się wzajemnie. Miejsce zespołu patomorfologów jest w zakładzie patomorfologii, którym kieruje doświadczony patomorfolog , odpowiedzialny merytorycznie i organizacyjnie za zespół, wspierający go i korygujący jego ewentualne niedociągnięcia. Miejsce zakładu patomorfologii jest w każdym szpitalu leczącym chorych na raka. Szpital bierze odpowiedzialność za kompleksowe leczenie chorego, w tym za to co to leczenie determinuje, czyli za prawidłowa, trafioną diagnozę histopatologiczną, która jest możliwa dzięki ścisłej i codziennej współpracy zespołu patomorfologów z zespołem szpitalnych onkologów, chirurgów, radiologów itp. Pacjent ma prawo identyfikowania leczących go lekarzy na każdym etapie leczenia; od diagnozy do rehabilitacji.

  24. niemamiejscpracy

    Najgorsze jest to, że po skończeniu tej specjalizacji jest bardzo ograniczona ilość miejsc pracy. W dużych miastach wojewódzkich symbolicznie opłacany etat, można dostać najczęściej tylko { jeżeli takie etaty są wolne} w szpitalu akademickim i w centrum onkologii. Oprócz tego w zależności od wielkości miasta jest od jednego do kilku miejsc w prywatnych firmach, w których można ewentualnie dorabiać, ale nie rozwijać się zawodowo. Lekarze innych specjalności maja do dyspozycji setki miejsc pracy w małych i dużych miastach, na wsiach , w gminach i całkiem małych osadach, w publicznej i prywatnej ochronie zdrowia. Mogą negocjować pensje, grymasić, żądać nawet 200zł za godzinę. Trochę bardziej doświadczeni mogą założyć własny gabinet a patomorfolog ma taka możliwość bardzo ograniczoną.

  25. Na wszystko w ochronie zdrowia brakuje pieniędzy. Na wszystkim się oszczędza.To dlaczego płaci się za akordową “zgrubną” diagnozę sieciówce lub walizkowemu patomorfologowi z ograniczonym do minimum warsztatem pracy, skoro ta diagnoza nie stanowi podstawy do spersonalizowanego leczenia i trzeba ja od nowa postawić w mającym pełne możliwości ośrodku referencyjnym?!Przecież to podwójna praca i podwójny koszt, nie mówiąc o wydłużeniu czasu powstania właściwej diagnozy a tym samym czasu podjęcia leczenia.

  26. Młody patomorfolog w przeciwieństwie do kolegów innych specjalności ma niewielkie szanse wybicia się w swojej dziedzinie jeśli jest naprawdę dobry i potrafi zdiagnozować najtrudniejsze przypadki. Nie zarobi przez to więcej pieniędzy ale wręcz czasem może mieć kłopoty, bo skomplikowane przypadki wymagają więcej czasu. A płacone jest od tak zwanej sztuki , więc taki przejmujący się i chcący zrobić dobrze i dokładnie, paradoksalnie może mieć problemy , bo nie wyrabia akordowej normy. Często lepiej finansowo w tej dziedzinie , radzą sobie mierni, ale szybcy i tacy, którym snu nie zakłócają wyrzuty sumienia, że szybkie pobieżne, niedokładne a czasem wręcz całkowicie nietrafione zdiagnozowanie może mieć wpływ na losy chorego. Brak umiejętności chirurga, ginekologa, weryfikują puste stołki w poczekalni pod ich gabinetami. Brak umiejętności patomorfologa,często przykrywa ziemia.

    1. Maja Marklowska-Dzierżak

      To nie tylko smutne, ale wręcz przerażające.

  27. W ostatnich dniach na wielu witrynach internetowych pojawiło się sprawozdanie z panelu zorganizowanego przez NIK pod znamiennym tytułem : “Polska przegrywa wojnę z rakiem”. Jednym z tematów była konieczność szybkiej reformy kluczowych w leczeniu raka badań patomorfologicznych. Mówiono między innymi o pozornej oszczędności szpitali polegającej na likwidacji własnych zakładów patomorfologii i korzystaniu z outsourcingu w prywatnych firmach i pozyskiwanych w ten sposób tanio i szybko ale często wątpliwej jakości wynikach. Mówiono ,że oszczędności są pozorne bo żeby zacząć leczenie często ten wynik trzeba powtarzać.
    Ale koszt nietrafionej lub niedokładnej diagnozy to nie tylko koszt powtórnego badania. Jeśli czujnie wykona się to drugie badanie i na jego podstawie podejmie właściwe leczenie, to ten podwójny koszt jest i tak niewielki. Dużo większy koszt jest wtedy , gdy braknie czujności i szpital podejmie leczenie na podstawie błędnej lub niedokładnej diagnozy. Leczenie onkologiczne jest bardzo drogim leczeniem , a chory nie uzyska właściwej pomocy. Może jeszcze być niepotrzebnie okaleczony lub pozbawiony zdrowia , jeśli na podstawie błędnej diagnozy podjęto inwazyjne leczenie, które nie było potrzebne. Jeśli rodzina lub chory podejmie walkę o odszkodowanie za niewłaściwe leczenie to koszty dla ośrodka leczącego lub pojedynczych lekarzy na śmieciówkowym zatrudnieniu mogą być horrendalne. A koszty moralne skrócenia życia choremu lub niepotrzebnego okaleczenia pacjenta?!
    Wynoszenie na odpowiedni poziom kluczowej w leczeniu raka diagnostyki patomorfologicznej należy rozpocząć od wymogu posiadania , przez szpitale leczące chorych na raka, własnych zakładów patomorfologii. Tylko jeśli zespół patomorfologów , będzie na miejscu to ta diagnostyka będzie: szybka, skoordynowana , skonsultowana z zespołem leczących onkologów, chirurgów, radiologów. Pacjent przestanie być dla outsourcingowego patomorfologa-akordowca, szkiełkiem za 5 zł, a stanie się tak jak dla innych lekarzy człowiekiem , posiadającym nazwisko, kolor włosów, oczu, oczekującym pomocy.
    I ZASADNICZA RZECZ: ŻEBY TAKI ZESPÓŁ PATOMORFOLOGÓW W SZPITALU POWSTAŁ, TRZEBA TYM PATOMORFOLOGOM ZACZĄĆ NORMALNIE TAK JAK INNYM LEKARZOM PŁACIĆ! A MOŻE NAWET, PONIEWAŻ JEST ICH DRAMATYCZNIE MAŁO, TROCHĘ WIĘCEJ NIŻ INNYM. Wtedy z ulgą zechcą poczuć się znowu, zamiast ” robotniko-chałupnikami -akordowcami-domokrążcami, godnymi szacunku lekarzami, pomagającymi najciężej chorym ludziom. A młodzi lekarze po studiach, jeśli będą wiedzieli, że mają szanse na normalną, godną pracę, w której będą mieli możliwość uczenia się , rozwoju zawodowego, w której zaraz po specjalizacji, świadomi własnych braków spowodowanych brakiem doświadczenia nie zostaną tak jak w firmach prywatnych zostawieni samym sobie, w której wreszcie będą traktowani i będą zarabiali tak jak inni koledzy lekarze – to przestaną tak szerokim łukiem omijać tę specjalizację.

  28. 28 maja w Dzienniku Polskim i gazecie Krakowskiej ukazały się artykuły o aktualnej sytuacji patomorfologii i patomorfologów w Polsce. Te artykuły podsumowują praktycznie to wszystko co zostało skomentowane pod artykułem ” Co z tą diagnostyką”. https://plus.gazetakrakowska.pl/…/diagnozuja-raka-na-akord-bez-czasu-do-namyslu

  29. Za chwilę będzie jednego patomorfologa mniej. Po kiklkunastu latach pracy , po kilkanaście godzin dziennie, czuję się kompletnie przygnieciona nadmiarem pracy i oczekiwaniem , że będe diagnozowała przede wszystkim szybko a to czy dobrze i dokładnie jakby nie miało większego znaczenia. Zawsze swoją ulubioną prace wykonywałam tak aby pomagać ludziom a przede wszystkim nie szkodzic. Niestety diagnozowanie szybko, często wyklucza dobrze. Raport NIK z 2020r mówiący o co najmniej 20% błędnych diagnoz patomorfologicznych, nie tak bardzo jak twierdzą niektórzy mija się z rzeczywistościa. Czuję się kompletnie wypalona i chociaż wiem ,że jestem dobra w “te klocki” jestem bliska odejścia od mojej ulubionej specjalności i chyba nawet zawodu jak nigdy dotąd. Połowę swojego życia poświęciłam tej dziedzinie i nagle jestem znowu na początku drogi.

Leave a Reply to Marcel Cancel Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

You may also like

Kobiety w IT. Jakie znaczenie ma płeć w miejscu pracy?

"To nie jest zawód dla kobiet", "Może zajmij się czymś łatwiejszym, to zbyt trudne dla ciebie", "Masz za małą wiedzę i umiejętności", "Nie dasz rady, nie nadajesz się". Takie zdania słyszą na początku swojej kariery kobiety w IT. Jakie znaczenie ma płeć w tej branży?