Nie jestem zwolenniczką zakazów, ale w przypadku suplementów diety, które – wbrew temu, co sądzi wielu ludzi – nie leczą, ale uzupełniają niedobory witamin i minerałów – opowiadam się za ograniczeniem możliwości ich reklamy. Jeśli komuś się wydaje, że są to w pełni bezpieczne tabletki czy kapsułki i można je łykać jak cukierki, to jest w dużym błędzie. Suplementy diety mogą wchodzić w niebezpieczne interakcje z przyjmowanymi przez nas lekami, a nawet pożywieniem.
W pełni zgadzam się z opinią Zenona Wasilewskiego, eksperta ds. prawa medycznego Business Centre Club, który od zakazów zdecydowanie woli edukowanie.
– Edukacja jest bardziej skuteczną formą budowania świadomości zdrowotnej społeczeństwa. I tu ogromna rola lekarza pierwszego kontaktu oraz farmaceuty w przekazaniu pacjentowi wiedzy, jak odróżniać lek od suplementu diety oraz wskazaniu na zagrożenia związane z nadużywaniem tych specyfików i wystąpieniem ryzyka niekorzystnych interakcji – tłumaczy swoje stanowisko Zenon Wasilewski.
Wracając do reklamy suplementów diety, powinna zostać objęta kontrolą. Nie można akceptować sytuacji, w których aktor ubrany w kitel lekarski lub aptekarski sugeruje, że suplement działa podobnie jak lek. Reklama powinna być rzetelna i uczciwa.
To, że suplementy diety nie są objęte nadzorem inspekcji farmaceutycznej nie oznacza, że można opowiadać o ich działaniu banialuki i zachęcać pacjentów do łykania ich garściami.
Zanim sięgniesz po kolejny preparat witaminowy, zapytaj swojego lekarza, czy w ogóle jest Ci potrzebny. I pamiętaj, że jeśli bierzesz już jakiś suplement, nie zapomnij o tym powiedzieć lekarzowi.